Ludzie i czas – to najważniejsze zasoby w pracy nad programem rewitalizacji – mówi Andrzej Brzozowy z firmy Projekty Miejskie, która uczestniczyła w cyklu szkoleń „Rewitalizacja – proces społeczno-infrastrukturalny” zorganizowanych dla wielkopolskich samorządów.
Wiem, że będzie to pewne uogólnienie, ale jakie jest Pana wrażenie – czy gminy potrafią przygotowywać programy rewitalizacji?
Tym razem odpowiem, że szklanka jest do połowy pełna. Nie brak samorządów, które zgromadziły odpowiedni kapitał instytucjonalny (czyli kompetentnych urzędników) i są doskonale przygotowane do rewitalizacji. One jednak stanowią mniejszość. Inne nie mają profesjonalnego przygotowania, zasobów, ale korzystają z Pomocy technicznej, poszukują know-how – chcą przygotować solidny lub co najmniej poprawny program rewitalizacji. Niestety nadal sporo samorządów bardziej od porządnego, dopracowanego programu rewitalizacji po prostu potrzebuje „podkładki” pod możliwość korzystania z Funduszy Europejskich. Czyli mamy dwie skrajne postawy, a pośrodku wszystkie odcienie szarości.
Panuje obiegowe przekonanie, że jakość programu zależy od wielkości samorządu.
Nie ma reguły. Duże miasta, które stać na wydzielenie biura i zespołu ds. rewitalizacji, mogą przygotować słaby program, nie dający skutecznych rozwiązań zdiagnozowanych problemów. Czasem w małych gminach dzięki zaangażowaniu ludzi powstają bardzo dobre programy. Najwięcej zależy od człowieka, który nad tym pracuje.
Komu warto się przyglądać?
Pamiętajmy, że pogramy rewitalizacji muszą odpowiadać na indywidualne potrzeby gmin, które borykają się z różnymi problemami. Trudno więc porównywać poszczególne dokumenty czy się na nich wzorować. Warto natomiast przyglądać się stosowanym metodom czy kulturze pracy nad programami. Gdańsk w kwietniu tego roku uchwalił program rewitalizacji będący kontynuacją działań prowadzonych w latach 2009-2015. Wówczas miasto zrealizowało projekty rewitalizacyjne w kilku dzielnicach. W prestiżowym konkursie RegioStars stolica Pomorza zdobyła nagrodę za projekt rewitalizacji Dolnego Miasta [w kategorii „Innowacyjne rozwiązania dla zrównoważonego rozwoju obszarów miejskich” – przyp. red.].
Czasem w małych gminach dzięki zaangażowaniu ludzi powstają bardzo dobre programy.
Najwięcej zależy od człowieka, który nad tym pracuje.
Śledzę też prace nad programami m.in. w Lesznie i Koninie, które wraz z 18 innymi polskimi samorządami uczestniczą w pilotażowym projekcie „Modelowa rewitalizacja miast”. W obu samorządach można dostrzec ambitne podejście ludzi odpowiedzianych za proces rewitalizacji . Być może jest to też efekt słynnej wielkopolskiej gospodarności. Wspomniane miasta to dobre przykłady wdrożenia metod partycypacyjnych. W prace nad programami rewitalizacji zaangażowały partnerów społecznych, m.in. mieszkańców, przedsiębiorców i organizacje pozarządowe. Rewitalizacja jako proces powinna być realizowana w porozumieniu ze wszystkimi interesariuszami.
Ideą „Modelowej rewitalizacji miast” jest to, by ze wszystkimi dzielić się doświadczeniami i wypracowanymi metodami. Wszystkie one są dokumentowane w Krajowym Centrum Wiedzy o Rewitalizacji. Ostatnio na przykład został dodany ciekawy artykuł o organizowaniu konkursów architektonicznych i urbanistycznych oparty na przykładzie doświadczeń Słupska.
Wróćmy do partycypacji społecznej. Czy jeden dzień konsultacji społecznych to wystarczający czas na wypełnienie tego wymogu?
Teoretycznie można sobie wyobrazić jednodniowe porządne konsultacje. Gdyby były solidnie zaplanowane i przeprowadzone, z pewnością dostarczyłyby wartościowych danych. Problemem jest to, że wiele samorządów postrzega je jako barierę, nie dostrzegając w nich żadnego potencjału. Tymczasem partycypacja społeczna jest wmontowana w system rewitalizacji – nacisk na nią kładą zarówno wytyczne ministra rozwoju, jak i ustawa o rewitalizacji. Partycypacja daje wiele korzyści – kompensuje niedostatki wiedzy o rewitalizowanych obszarach, pozwala wszystkim zainteresowanym na współuczestnictwo w procesie tworzenia programu rewitalizacji. Co najważniejsze, umożliwia mieszkańcom identyfikowanie się z zaplanowanymi działaniami.
Ustawa określa ramy czasowe dla prowadzenia konsultacji społecznych – minimum 30 dni. Takie podejście jest podyktowane tym, że każdy proces wymaga czasu. Podstawą działań rewitalizacyjnych jest odpowiedź na problemy społeczne. Rewitalizacja powinna być zatem robiona przy współudziale interesariuszy. „Rewitalizacja z ludźmi i dla ludzi” – taka jest filozofia tworzenia i wdrażania programu rewitalizacji. Liderzy opinii, przedsiębiorcy, organizacje pozarządowe, mieszkańcy – we wszystkich tych środowiskach należy szukać partnerów. Ustawa rozszerza stosowanie metod partycypacyjnych – przewiduje nie tylko szerokie konsultacje społeczne, ale także instytucję Komitetu Rewitalizacji. Jest to organ doradczy dla wójta, burmistrza czy prezydenta, a dodatkowo pełni funkcję kontroli społecznej.
Partycypacja społeczna obejmuje przygotowanie, prowadzenie i ocenę rewitalizacji w sposób zapewniający aktywny udział interesariuszy, w tym poprzez uczestnictwo w konsultacjach społecznych oraz w pracach Komitetu Rewitalizacji (…)
Rozdział 2, artykuł 5.1 ustawy o rewitalizacji z 9 października 2015 r.
Konsultacje i tzw. spacery studyjne zmuszają urzędników do oderwania się od biurka.
W kilku miastach uczestniczyłem chyba w pierwszym spacerze badawczym (nie było to dotąd popularne narzędzie). Widziałem to zderzenie urzędnika z rzeczywistością. Dotychczas poznawał swoją gminę przede wszystkim na podstawie wskaźników na papierze, a teraz miał okazję się spotkać z ludźmi, zobaczyć bramy i podwórka. To koryguje obraz gminy, dostarcza wielu ciekawych danych jakościowych, których nie można wyczytać w żadnych statystykach. Ustawa zaleca ścisłe współdziałanie z mieszkańcami i pozostałymi interesariuszami. Dostępne są sprawdzone narzędzia budowania partnerstw i współpracy z ludźmi. Nie jest to łatwe i wymaga czasu, ale tworzonemu programowi rewitalizacji zapewnia wysoką jakość i adekwatność.
Uczestniczyłem chyba w pierwszym, historycznym spacerze badawczym.
Widziałem to zderzenie urzędnika z rzeczywistością. Dotychczas poznawał swoją gminę przede
wszystkim na podstawie wskaźników na papierze, a teraz miał okazję się spotkać z ludźmi, zobaczyć bramy i podwórka.
Od beneficjentów Pomocy technicznej słyszę, że spieszą się, by zdążyć z wpisaniem programu na wojewódzki wykaz.
Obecnie główne paliwo do finansowania projektów rewitalizacyjnych to nadal Fundusze Europejskie. Wielu włodarzy chce wystartować w zaplanowanych konkursach dotyczących przedsięwzięć rewitalizacyjnych, stąd presja w gminach na szybsze przygotowanie programów. To dodatkowo utrudnia pełne przepracowanie programu z udziałem odpowiedniej reprezentacji społecznej. Nic dziwnego, że częściej przygotowywane są LPR-y z pominięciem ustawy. Praca nad GPR-em wymaga więcej czasu.
Praktyka pokazuje też, że przedsięwzięcia miękkie, koncentrujące się na rozwiązywaniu problemów lokalnej społeczności, są niestety niejednokrotnie marginalnie traktowane. Tymczasem ustawa wyraźnie mówi: podstawą działań rewitalizacyjnych jest odpowiedź na problemy społeczne, natomiast działania w sferze planistycznej, technicznej, środowiskowej lub gospodarczej mają charakter uzupełniający.
Samorządy mają trudności z pozyskaniem danych i opracowaniem wskaźników niezbędnych do przygotowania diagnozy. Nieraz narzekają, że nie dostarcza ich Główny Urząd Statystyczny (GUS).
Pierwsza część diagnozy – ta bardziej statystyczna, ilościowa – służy do zbadania zróżnicowań na obszarze całej gminy. Chodzi o wskazanie, w jakim fragmencie gminy czy miasta mamy największe natężenie problemów społecznych, a także przestrzennych, środowiskowych, technicznych i gospodarczych, co pozwala wyznaczyć obszary zdegradowane. Aby zdobyć takie dane, trzeba się bardzo postarać. Szeregowy urzędnik ma trudne zadanie – nie ma bezpośredniego wpływu na kolegę z innego urzędu. Warto, by proces pozyskiwania danych swym autorytetem wspierał np. burmistrz. Tymczasem bezcenne dane są niemal pod ręką – mogą ich dostarczyć ośrodki pomocy społecznej czy zarządy komunalnych zasobów lokalowych. Analiza kart rodzin objętych pomocą społeczną pozwala na precyzyjne naniesienie na mapy obszarów, gdzie kumulują się problemy. GUS nie jest w stanie wygenerować tak szczegółowych danych.
W kolejnym etapie przeprowadza się analizę obszaru rewitalizacji – jest to analiza bardziej jakościowa. W tym procesie wykorzystuje się np. pogłębione wywiady indywidualne oparte na swobodnej rozmowie czy techniki wywiadu grupowego. Analiza jakościowa pozwala na zrozumienie przyczyn badanych problemów i właściwą interpretację danych liczbowych.
Do tego potrzebni są dobrze przygotowani ludzie, a to również wymaga czasu. To kluczowe zasoby: ludzie i czas. Partnerzy bardziej się angażują, gdy w całym procesie uczestniczy wójt czy burmistrz. Im wcześniej dotrzemy do zainteresowanych i wciągniemy ich w prace, tym większa szansa, że pozyskamy od nich wartościowe dane niezbędne do analizy jakościowej.
Jak rozpoznać dobry program rewitalizacji?
Łatwiej wskazać słabe programy. Można natrafić na kalki dokumentów – są tak samo napisane i skonstruowane – różnią się oczywiście nazwami miejscowości, dzielnic i ulic (czasem i to ktoś przeoczy). Wówczas wiadomo, że ten, który powstał później, jest mało wartościową kopią jakiegoś programu. I to zwykle nie jest tylko wina zatrudnionych ekspertów – po prostu przedstawiciele gminy nie wiedzą, co chcą zrobić, i nie wymagają dokumentu odpowiadającego na rzeczywiste problemy, które można by zidentyfikować na danym obszarze.
Jak rozpoznać dobry program rewitalizacji? Łatwiej wskazać słabe programy.
Można natrafić na kalki dokumentów – są tak samo napisane i skonstruowane
– różnią się oczywiście nazwami miejscowości, dzielnic i ulic.
Napotykamy też dokumenty, w których diagnoza wydaje się bardzo porządnie zrobiona, szczegółowo analizuje problemy, przedstawia całą historię przyczyn. Po czym w zestawie proponowanych przedsięwzięć na pierwszym miejscu mamy… przemalowanie szkoły. Od razu wiadomo, że jest to „podkładka” pod fundusze potrzebne na remont, a nie całościowy pomysł na ambitną rewitalizacje ubrany w ramy programu.
Program rewitalizacji składa się z wielu obligatoryjnych elementów, które można porównać do cegiełek. Najważniejsza nie jest doskonałość poszczególnych części, ale to, jak do siebie pasują, czy logicznie z siebie wynikają, czy jest między nimi odpowiednie spoiwo, klej. Jeśli te cechy można wydobyć, to mamy do czynienia z dobrym dokumentem. Rozmowa z ludźmi zaangażowanymi w pracę nad programem również daje wiedzę, czy wierzą w to, co w nim zapisują. Czy identyfikują się z tym. Jeśli tak, to jest potem odpowiedni „napęd” do osiągania celów.
Rozmawiał Jerzy Gontarz