Strażacy ochotnicy są sercem lokalnych społeczności. Codziennie udowadniają, że ich misja sięga dalej niż pożary – to ratownicy, którzy dbają o nasze bezpieczeństwo w najtrudniejszych chwilach. Odwiedzając OSP w Czekanowie przekonaliśmy się, jak wygląda ich codzienna służba przy wsparciu Funduszy Europejskich.
Czekanów to malownicza i spokojna wieś położona w powiecie ostrowskim. Tutejsza Ochotnicza Straż Pożarna liczy 60 członków, z czego w czynnej służbie pozostaje 30. Pierwszy rozdział swojej historii czekanowska OSP zaczęła pisać w 1924 roku. Wówczas druhowie mieli do dyspozycji jedynie dwukołową kufę na wodę, która przechowywana była w gospodarstwie sołtysa. W okresie międzywojennym Zarząd Straży Pożarnej przeprowadził zbiórkę wśród mieszkańców wioski. Pieniądze przeznaczono na zakup czapek, które były jedynymi elementami umundurowania korporacyjnego. Z dekady na dekadę jednostka zyskiwała jednak nowy i jakże potrzebny sprzęt. Tak jest i dziś. Pomagają lokalna społeczność, sponsorzy i… Fundusze Europejskie.
***
W listopadzie ubiegłego roku przy unijnym wsparciu OSP otrzymała nowoczesny średni wóz ratowniczo-gaśniczy. Nabytek druhowie nazywają pieszczotliwie Renią.
– To technologiczny przeskok, historyczna chwila dla naszej jednostki – mówi Remigiusz Potasznik, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Czekanowie. Szybki, konkretny, swój chłop. Z zawodu elektryk, z pasji strażak. W służbie od ponad trzydziestu lat. Strażackim bakcylem zaraził go ojciec. – Jako mały chłopiec odwiedzałem remizę, poznawałem panujące tu zasady i wykonywałem drobne prace – wspomina i dodaje: – Jak zaczynałem służbę mieliśmy do dyspozycji żuka, potem był star i wreszcie pięćdziesięcioletni Steyer, który do naszej jednostki dotarł aż z Austrii. Teraz wysyłamy go na służbę do Mołdawii. Będą tam mieli z niego jeszcze pożytek. Nam służył ponad trzydzieści lat i niejedno przeżył – opowiada.

Zapytany - której akcji nigdy nie zapomni, odpowiada bez wahania: pożar w Kuźni Raciborskiej w 1992 roku. W ciągu kilku dni spłonęło wówczas 10 tys. hektarów lasu. W akcji gaszenia pożaru brało udział ponad tysiąc samochodów strażackich i ok. 10 tysięcy ludzi. Był to jeden z największych powojennych pożarów lasu w Polsce. I tragiczna w skutkach akcja, w której zginęło dwóch strażaków.
– Wiele trudnych akcji przeżyłem, ale nie rozpamiętuję ich. Trzeba skupić się na tym, co tu i teraz.
Kiedyś wyjeżdżaliśmy tylko do pożarów, dziś zajmujemy się wszystkim. Znacznie więcej mamy interwencji w sprawie podtopień czy wichur. Klimat się zmienia i my dostosowujemy się do potrzeb, stąd tak ważne inwestycje w nowy sprzęt.
Zdarzały się też dość zaskakujące zgłoszenia – kiedyś szukaliśmy kóz, które uciekły z gospodarstwa, pomagaliśmy ratować psa, który wsadził głowę między płot, o usuwaniu gniazd os czy szerszeni nie wspominając – uśmiecha się i dodaje, że niezależnie od akcji, w straży najważniejsi są ludzie: – Bez zaangażowanej załogi nie zrobimy nic. Na szczęście – tu w Czekanowie mamy fajną i zgraną drużynę. Szkolimy też już swoich następców w ramach Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej, której większość stanowią dziewczyny. Garną się do służby bardziej niż chłopcy – podkreśla.
***
Remiza OSP w Czekanowie znajduje się tuż przy wjeździe do miejscowości od strony ruchliwej S11. Przyciąga wzrok białą i odnowioną elewacją budynku. Wnętrze kryje garaże dla dwóch wozów strażackich, biuro oraz jasną i przestronną szatnię z pełnym umundurowaniem. W biurze za szkłem dumnie prezentują się sztandary i pamiątki. Opowiadają historie o odwadze, poświęceniu i drużynie, która zawsze była gotowa nieść pomoc. Do rozmowy włącza się Błażej Matuszewski. Strażacką pasją zaraził go dziesięć lat temu kolega z Państwowej Straży Pożarnej. Gdy przeprowadził się z Ostrowa do Słaborowic, związał się z czekanowską jednostką. Służy tu już pięć lat. Jest nie tylko strażakiem ratownikiem, ale i kierowcą, więc z nowego wozu cieszy się najbardziej. Z pasją opowiada o wyposażeniu pojazdu, który kosztował ponad 1,3 mln zł. Ilość sprzętu jest imponująca. Oprócz fabrycznego wyposażenia, w samochodzie znajdują się też m.in. węże pożarnicze, pilarka do drewna, pilarka ratownicza, zestaw hydrauliczny, pompa przenośna do pompowania wody zanieczyszczonej.

– Nowy wóz nie tylko zwiększa nasze możliwości w akcji, ale przede wszystkim zapewnia nam bezpieczeństwo – podkreśla. – To nie jedyne nowe nabytki techniczne. Ostatnio zakupiliśmy bardzo nam potrzebne defibrylatory i kamerę termowizyjną. Dziś straż pożarna to tak naprawdę wysoka technologia, dlatego cały czas się szkolimy – od testów wytrzymałościowych, przez szkolenia z ratowania życia, po warsztaty z obsługi sprzętu. Nie zapomnę wchodzenia po schodach na Sky Tower w pełnym umundurowaniu czy szkolenia na torze przeszkód. Kondycja fizyczna jest kluczowa, ale liczy się też opanowanie, zdrowy rozsądek i odwaga – mówi.
Te cechy przydają się Błażejowi także w zawodowej pracy. Na co dzień jest maszynistą. Prowadzi pociągi regionalne.
– Z pracy nie mogę urwać się na akcję – śmieje się. – Ale po, gdy zawyją syreny, zawsze zjawiam się na służbę. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. To część mojego życia.
Do remizy przyprowadzam swoich synów. Sprzątają, zamiatają, myją samochody. W przedszkolu opowiadają o wozach strażackich, znają całe wyposażenie, wiedzą, co do czego służy. I gdy ktoś przychodzi z pogadanką, zawsze pytają: „a czy pan zna mojego tatę? On jest strażakiem” – mówi z ojcowską dumą i radością w oczach, dodając: – Mam nadzieję, że pójdą w moje ślady.
***
W czekanowskiej jednostce od września ubiegłego roku służy też jedyna jak dotąd strażaczka-ratowniczka - Aleksandra Sadalska. Spokojna i wyważona. Z pasją opowiada o swojej służbie w OSP, która nie tylko daje jej satysfakcję, lecz także pozwala realizować życiowe wartości związane z niesieniem pomocy innym. Jak przyznaje, poszła w ślady ojca.
– Tata często mnie zabierał do remizy. Spodobało mi się to na tyle, że chciałam spróbować swoich sił. Zgłosiłam się na szkolenia. Służyłam przez jakiś czas w sąsiedniej OSP – we Franklinowie, ale tam nie mieliśmy zbyt wielu wyjazdów do akcji, więc przeszłam do czekanowskiej jednostki – opowiada. – Chłopacy przyjęli mnie bardzo dobrze. Przy nich ciągle się uczę. Zawodowo siedzę w papierach w biurze, ale to, co mnie napędza to działanie w straży. A nie każdemu chce się wstawać o trzeciej w nocy i np. w zimie biec przez śnieg do remizy, a ja to kocham! Inni myślą o świętach, a ja najpierw o tym, jak podzielić się dyżurami, by w jednostce stale ktoś był. Z tym nie ma problemu, bo wszyscy się lubimy i nieraz zwołujemy się spontanicznie na kawę do remizy, by pogadać, ale i poćwiczyć. Tworzymy strażacką rodzinę – uśmiecha się.

Aleksandra chrzest bojowy przeszła we wrześniu, gdy z chłopakami w ramach wolontariatu pojechała do Lądka Zdroju pomagać powodzianom.
– To był armagedon. Zalane domy, ulice, niektórzy stracili tam dorobek całego życia. Na miejscu czekała na nas ciężka praca. Robiliśmy wszystko – od zrywania murów, przez wożenie żywności do odciętych domów po zrzucanie węgla do piwnicy. Czasem wystarczyło dobre słowo, by podnieść kogoś na duchu. To była prawdziwa szkoła życia. Cieszę się, że mogłam pomóc – mówi skromnie.
Gdy tylko może wyjeżdża do akcji. Najczęściej do wypadków. Na sąsiadujących z remizą drogach szybkiego ruchu S11 i 25 często dochodzi do kraks.
– Zestaw hydrauliczny bardzo się przydaje, gdy trzeba przeciąć karoserię samochodu, by wydobyć zakleszczonych pasażerów. Sąsiadujemy z Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym i często naszym zadaniem jest przewóz poszkodowanego. Niejedno się w straży przeżyje – opowiada.
***
Gdy wychodzimy z czekanowskiej jednostki, trudno nie pomyśleć, że trafiliśmy w miejsce wyjątkowe. Dobrze wiedzieć, że w czasach, gdy wszystko musi się opłacać, a każda godzina ma swoją stawkę, są ludzie, którzy wychodzą z domu nie dla premii, nie dla awansu. Nawet nie dlatego, że muszą. Po prostu chcą, bo tak to czują.
***
OSP Czekanów nowy wóz i sprzęt strażacki otrzymała w ramach projektu „Rozwój systemu ratowniczo-gaśniczego, w tym doposażenie w sprzęt 29 OSP odpowiedzialnych za prowadzenie akcji ratowniczych i usuwanie skutków zjawisk katastrofalnych oraz podnoszenie świadomości ekologicznej ludności, z woj. wielkopolskiego”. Przedsięwzięcie o wartości przeszło 20 mln zł zostało dofinansowane z unijnego budżetu kwotą ponad 14 mln zł. O projekcie pisaliśmy w artykule „Pieniądze na bezpieczeństwo: unijne dotacje dla wielkopolskich jednostek OSP”.
Czekanowska OSP jest jedną z ponad czterystu wielkopolskich jednostek należących do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Jednostki włączone do systemu mogą być dysponowane do działań na terenie całego kraju. Obecnie KSRG dysponuje ponad 120 tysiącami strażaków-ratowników i 12 tysiącami pojazdów ratowniczych.
Jak Fundusze Europejskie wspierają wielkopolskich strażaków ochotników? Dowiedz się, oglądając materiał wideo.
Łukasz Karkoszka