Na zdjęciu widać młodą, uśmiechniętą dziewczynę z krótkimi, kręconymi włosami i protezą lewej nogi, która przechodzi przez przejście dla pieszych. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik.

Wszystko jest elegancko

1 maja 2004 roku Polska, wspólnie z dziewięcioma innymi państwami Europy Centralnej, weszła do Unii... Tak mógłby się rozpoczynać ten tekst, ale tak się nie rozpocznie. Przynależność do UE, to więcej niż pieniądze, wspólny rynek i otwarte granice. To życie każdego z nas. Losy 448 milionów ludzi zamieszkujących Wspólnotę. Dlatego będzie to historia Zuzanny i Marcina.

Wakacje 2021 roku. Szesnastoletnia Zuzia Kryś z Pogorzeli w wielkopolskim pomaga ojcu wyjmować drewno z auta. Skacze i czuje ostry ból, ale nie martwi się specjalnie. Po dwóch tygodniach kostka nadal jest opuchnięta, a końska maść nie pomaga. Dziwne, bo wstępne badania nie wskazują zwichnięcia, ani złamania. Zrobione na trzeciej wizycie USG daje zaskakujący obraz: kość jest zupełnie podziurkowana.

– Chirurg woła asystentkę i zaczyna od razu wypisywać skierowanie do onkologa. Nie pamiętam jak wróciłyśmy do domu – mówi Sylwia Kryś, mama Zuzanny.

Diagnoza, którą poznają niebawem, to złośliwy nowotwór kości strzałkowej. W ciągu kolejnego tygodnia mama z córką odwiedzają lekarzy w pobliskim Gostyniu, później w Poznaniu i w Warszawie.

W 2022 roku Marcin Kaczmarek ma 39 lat. Nie chce i nie potrafi żyć dłużej w rodzinnej Trzebnicy. Jest grudzień, na dworze zimno i szaro. O 9.00 rano siada na ławce dworca w Opolu. Spędza na niej dzień i całą noc. O poranku wstaje i wsiada do pociągu. Jedzie do Poznania.

Fotografia ukazuje uśmiechniętego, młodego mężczyznę z rękami w kieszeni kurtki, spoglądającego w dal. Zdjęcie wykonał Maciej Motylewski.

– Miałem 21 lat, kiedy zmarła mama. Poszedłem do pracy. Pierwsze pięć lat spędziłem w firmie we Wrocławiu, zajmującej się technikami mocowań. Później była tak zwana robota na dachach. Nie było łatwo. Nie dałem rady zatrzymać mieszkania po rodzicach i nie walczyłem o nie. Zerwałem kontakt ze wszystkimi, z którymi było mi źle, a potem powiedziałem sobie: albo uda ci się zmienić życie, albo nie – wspomina.

Nowe życie wita Marcina na zimnym poznańskim dworcu. Zbliżają się święta. Mężczyzna nie ma ani domu, ani pieniędzy. Na ulicy spędza tydzień. Żeby się ogrzać jeździ autobusami i tramwajami. Zmarznięty, brudny i coraz bardziej zmęczony pyta miejscowych o noclegownię.

cudzysłów W stowarzyszeniu mogą liczyć na Marcina. Po agresji Rosji na Ukrainę przez kilka miesięcy codziennie pomaga uchodźcom. Przychodzi po pracy i w pomocowym punkcie spędza czas do dwudziestej. Od dwóch lat rozdaje bezdomnym, głodnym i zagubionym obiady.

– W dniu, w którym dowiedziałam się, że konieczna będzie amputacja, pojawiła się w szpitalu wspaniała psycholog. To ona postawiła mnie na nogi – wspomina Zuzia, szczupła osiemnastolatka z nieschodzącym z twarzy uśmiechem i lokami na głowie. – Od tej chwili to ja pocieszałam mamę, a rozmawiając przez telefon z bliskimi tłumaczyłam, że po odcięciu nogi jest szansa, że nie będzie już nowotworu.

Niebawem w życiu nastolatki pojawi się także inny wyjątkowy człowiek - Adam Gramala z Gostynia. Jest wykładowcą na Politechnice Poznańskiej i doktorantem w dziedzinie inżynierii biomedycznej oraz współwłaścicielem firmy ENforce Medical Technologies w Poznaniu, tworzącej innowacyjne rozwiązania służące pacjentom po amputacji kończyn. Poznański start-up na opracowanie pierwszej polskiej bionicznej protezy stopy pozyskuje z programu regionalnego około 1,2 mln zł dofinansowania. Pieniądze pozwalają firmie zainwestować w infrastrukturę rozwojową i badania. Zespół inżynierów spędza w laboratoriach ponad 40 tys. godzin. Współpracuje z fizjoterapeutami, lekarzami i osobami po amputacjach. W końcu powstaje innowacyjna proteza, która umożliwia chód zbliżony do naturalnego. Jej budowa pozwala unikać dodatkowych dysfunkcji, a dzięki zaawansowanej elektronice dostosowuje się do sposobu poruszania użytkownika i warunków terenowych.

Adam Gramala we współpracy z Ortopedyczno-Rehabilitacyjnym Szpitalem Klinicznym im. Wiktora Degi w Poznaniu chce pomóc nastolatce zmagającej się z nowotworem. Zuzia ma szansę być jedną z pierwszych użytkowniczek nowatorskiej protezy. Nastolatka nie ma jednak o tym pojęcia. Wie jednak mama, której ta informacja dodaje otuchy.

– Obudziłam się na „głupim Jasiu”, nie patrzyłam na nogę - widziałam w szpitalu dzieci po amputacji, wiedziałam, jak to będzie wyglądać. Ale tego samego dnia dowiedziałam się, że będę mieć protezę i poczułam się szczęśliwa – mówi nastolatka.

Marcin w poszukiwaniu noclegu trafia na tak zwane Borówki, gdzie mieści się Stowarzyszenie „Pogotowie Społeczne”, które prowadzi działania skierowane do osób w kryzysie. Funkcjonuje tutaj między innymi Centrum Integracji Społecznej, które pomaga podopiecznym wrócić do lepszego życia. Stowarzyszenie od lat korzysta ze wsparcia Funduszy Europejskich. Dzięki unijnym pieniądzom ma szerokie możliwości udzielania pomocy. Poznańskie „Pogotowie” prowadzi też całodobowe schronisko, w którym śpią bezdomni. Jest tu dla nich ponad sto miejsc.

– Rodzinne miasto nie chciało dofinansowywać mojego pobytu w Poznaniu. Powiedzieli, że mogą pomóc, ale tylko na miejscu - w Trzebnicy, i mam wracać. Ale ja nie miałem do czego wracać. Wtedy w „Pogotowiu” usłyszałem, że nie muszę się wyprowadzać ze schroniska, że mam znaleźć pracę i powoli stanąć na nogi – opowiada. – Zapytali czy chciałbym pomagać w kuchni działającej w ośrodku. Chciałem.

Po ośmiu miesiącach Marcin czuje się na tyle silny, że zaczyna szukać samodzielnie nowego zatrudnienia. Ma farta, bo kiedy wysyła internetowe podanie, już po paru minutach dzwoni jego telefon. To firma Remondis, w której Marcin do dziś odbiera odpady bio.

– Nigdy nie nawaliłem i zawsze staram się wykazać – podkreśla.

Nie wszystko, co dobre, w życiu Zuzanny przychodzi od razu. Najpierw czeka ją trudna rehabilitacja po amputacji. Później martwica tkanek w nodze, długie leczenie i zwątpienie, wycinanie zmian w płucach, kolejne chemie, a w końcu pomoc psychiatry.

Ilustracja przedstawia młodą dziewczynę, która zakłada protezę lewej nogi. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik.

Pół roku po operacji nastolatka pierwszy raz staje na dwóch nogach. Lewa to bioniczna proteza.

– Na początku było ciężko. Noga bolała, proteza uwierała. Dopiero po trzech tygodniach po raz pierwszy ruszyłam przed siebie bez kul – mówi wzruszona i pokazuje w telefonie film upamiętniający ten moment. – Co zrobiłam potem? Natychmiast uciekłam do znajomych. Tak bardzo mi brakowało rówieśników i samodzielności. Pragnęłam wyjść na miasto, by zobaczyć coś więcej niż cztery ściany szpitalnych sal.

Zuzia chodzi w krótkich spodenkach, nie wstydzi się protezy. W Pogorzeli i tak wszyscy wiedzą. Podczas jej walki z nowotworem dwutysięczne miasteczko bardzo jej pomogło. Ludzie robili zbiórki, akcje charytatywne i licytacje.

Pierwsze po chorobie wakacje spędza z rodziną w Bieszczadach. Na Bieszczadzkich dożynkach tańczyła z wujkiem. Na filmie, który pokazuje, porusza się w tańcu tak zwinnie, że nikt nie mógłby poznać, że jedna z nóg to proteza. Poznała chłopaka, z którym tańczyła na studniówce poloneza i bawili się do białego rana.

cudzysłów Zuzia chodzi w krótkich spodenkach, nie wstydzi się protezy. W Pogorzeli i tak wszyscy wiedzą. Podczas jej walki z nowotworem dwutysięczne miasteczko bardzo jej pomogło. Ludzie robili zbiórki, akcje charytatywne i licytacje.

Nowa praca oznacza dla Marcina także szanse na wyprowadzkę ze schroniska . Teraz może zamieszkać w tzw. lokalu treningowym. Z taką propozycją wychodzi „Pogotowie Społeczne”. Półtora roku spędza więc w kamienicy przy ul. Święty Marcin ucząc się samodzielności i odpowiedzialności za siebie. Dziś już tam nie mieszka, bo spełniło się jego marzenie o własnym kawałku podłogi. Znalazł go w Poznaniu przy Grunwaldzkiej. Ma nawet trochę swojego ogródka.

W stowarzyszeniu mogą liczyć na Marcina. Po agresji Rosji na Ukrainę przez kilka miesięcy codziennie pomaga uchodźcom. Przychodzi po pracy i w pomocowym punkcie spędza czas do dwudziestej. Od dwóch lat rozdaje bezdomnym, głodnym i zagubionym obiady. Na poznańskim dworcu wydaje zupę i częstuje herbatą. W kolejce po ciepły posiłek czeka czasem nawet sto osób. Marcin zagaduje, opowiada swoją historię, przekonuje, że skoro on dał radę, im też się uda.

Zdjęcie ukazuje mężczyznę, który z tyłu samochodu dostawczego nalewa gorącą zupę dla potrzebujących. Fotografię wykonał Maciej Motylewski.

– Mam teraz w życiu bardzo dobrze, cieszę się, że mi się udało. Przeszedłem załamanie, płakałem, bo ludzie mnie zostawili. Przyjechałem bez niczego i bałem się, że nikogo nie znam, ale teraz jestem szczęśliwy, że udało mi się ten kryzys przezwyciężyć. Dzięki ludziom z „Pogotowia” wiem, że życie może być spokojne i normalne – zaznacza i wymienia z nazwiska tych, którzy przyszli mu z pomocą. Bardzo chciałby, żeby znaleźli się w reportażu: Zbyszek Popadiuk, Magda Borowiec i Beata Benyskiewicz.

– Tak, czuję się wygrana. Gdybym nie przeszła tego wszystkiego, nie byłoby mnie tu. Opowiadam swoją historię i staram się wspierać ludzi w podobnej sytuacji. Jestem bardziej odpowiedzialna i dorosła. Chorobie zawdzięczam nowe kontakty i znajomości, a temat nowotworów w naszej małej Pogorzeli nie jest już niczym niezwykłym. Moja noga zjednoczyła ludzi i zmobilizowała do działania – mówi. – Mam mnóstwo energii i staram się wciąż podążać do przodu. W te wakacje zaczynam swoją przygodę z rowerem. Marzy mi się też jazda na wrotkach – dodaje.

Marcin cały tydzień ciężko pracuje. Za to weekendy spędza tak jak lubi, w galeriach handlowych lub na spacerze. Pije kawę na mieście, siedzi na rynku, patrzy na ludzi. Zapowiada, że latem nie będzie już tyle przesiadywać w galeriach, bo chce uprawiać swój ogródek.

– Mam więcej niż sobie wymarzyłem. Wszystko jest teraz elegancko – mówi.

Stowarzyszenie „Pogotowie Społeczne” mogło wesprzeć Marcina m.in. dzięki dofinansowaniu ze środków Miasta Poznań oraz dzięki udziałowi w projekcie: „Wielkopolskie Centrum Ekonomii Solidarnej” realizowanym przez Fundację Pomocy Wzajemnej „Barka” i współfinansowanym w ramach programu regionalnego. Jego głównym założeniem jest pomoc 500 osobom zagrożonych wykluczeniem społecznym i ubóstwem oraz wsparcie 100 podmiotów ekonomii społecznej i 31 środowisk lokalnych.

Zakup protezy dla Zuzanny umożliwiły pieniądze pochodzące z programu „Aktywny samorząd”, a także dofinansowanie z NFZ. W badaniach nad protezą pomogły środki z unijnego projektu: „Wzmocnienie potencjału innowacyjnego przedsiębiorstwa ENforce Medical Technologies sp. z o.o. poprzez inwestycję w infrastrukturę badawczo-rozwojową oraz przeprowadzenie prac badawczych, celem opracowania prototypu bionicznej protezy stopy”.

Katarzyna Majsterek, Joanna Tomczyk-Lidochowska