Euro, oficjalna waluta większości krajów UE, jest najbardziej widocznym symbolem integracji europejskiej. Codziennie korzysta z niej około 350 milionów osób. O tym czy Polska może nie przystąpić do strefy euro rozmawiali eksperci podczas ogólnopolskiej konferencji naukowej, która 4 grudnia odbyła się w Poznaniu.
Europejska waluta obowiązuje w dwudziestu państwach UE. Polska to jeden z sześciu krajów, który na ten moment nie spełnił kryteriów konwergencji (ściśle określonych warunków ekonomicznych i prawnych uzgodnionych w traktacie z Maastricht w 1992 r.). Wprowadzenie euro w naszym kraju nie ma też społecznego poparcia. Jak pokazują badania CBOS, aż 56,5% Polaków jest przeciw wejściu do strefy euro, a 43% z nas obawia się, że osłabiłoby to naszą tożsamość narodową. Wiele obaw wynika z niewystarczającej wiedzy na temat ekonomicznych uwarunkowań związanych z wprowadzeniem wspólnej waluty. O kluczowych wyzwaniach i perspektywach związanych z ewentualnym przystąpieniem Polski do strefy euro, debatowali w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Wielkopolskiego wybitni eksperci ze świata polityki, ekonomii i prawa.
Za i przeciw
Wyzwania, przed którymi stoi dziś Europa – kryzys klimatyczny, migracyjny, wojna za naszą wschodnią granicą, potrzeba rozszerzenia Unii o kolejne kraje, wymagają wspólnego działania wszystkich państw.
Sprawne zarządzanie jest kluczowe nie tylko do podejmowania decyzji politycznych, ale też budowania europejskiej przewagi gospodarczej. Wspólna waluta jest jednym z elementów tego procesu.
– Pojawiają się głosy, ze strefa euro powoduje niekonkurencyjność Unii. Nie dostrzegam takiego związku. Od waluty, którą posługujemy się wymagamy stabilności i zaufania. Euro spełnia te dwa warunki. Ma najmniejsze wahania kursu w stosunku do innych walut wymienialnych, zapewnia też niskie stopy procentowe - niższe niż w przypadku walut narodowych Z tego punktu widzenia, euro zapewnia dobre warunki do wzrostu gospodarczego – podkreślał prof. dr hab. Dariusz Rosati ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. – A na samą konkurencyjność wpływa wiele innych czynników. Grecja na przykład ją straciła, ponieważ w latach poprzedzających kryzys grecki jednostkowe koszty pracy wzrosły o 80%, w Niemczech tylko o 12%. Jak to możliwe? Niemcy po reformach Hartza na początku lat dwutysięcznych uporządkowali rynek pracy i powiązali wzrost wynagrodzeń ze zwiększeniem wydajności pracy. Kraje południa Europy ten związek „rozerwały”. To doprowadziło do kłopotów tych państw, a nie to, że przyjęły euro. Zawiniła zła polityka gospodarcza.
Analiza efektów wprowadzenia euro w państwach, które przyjęły wspólną walutę, wskazuje na zróżnicowane skutki gospodarcze i społeczne, zależne od struktury gospodarki, poziomu przygotowania oraz warunków zewnętrznych w momencie zmiany waluty.
– Najważniejszym argumentem teoretycznym podnoszonym przeciwko przyjmowaniu euro w krajach doganiających takich jak Polska, jest ten dotyczący naturalnej inflacji. Zakłada on, że inflacja jest wyższa niż w krajach wysokorozwiniętych i w związku z tym doprowadzi do stopniowego spadku konkurencyjności gospodarki (można to skompensować dobrą polityką gospodarczą). Jednak na przykładzie krajów tzw. słabo rozwiniętych, które wprowadziły euro, widzimy, że nie doszło w nich do degradacji ekonomicznej, wręcz przeciwnie - dzięki elastycznej polityce gospodarczej wręcz zyskały – wyjaśniał na konferencji prof. dr hab. Marek Belka, prezes Narodowego Banku Polskiego w latach 2010-2016.
Polska droga do euro – gdzie jesteśmy?
Aby przystąpić do euro nasz kraj musi spełnić cztery wyśrubowane kryteria, do których zalicza się: stabilność cen (referencyjna wartość inflacji powinna wynosić 3,3%), finansów publicznych, kursu walutowego i konwergencję stóp procentowych (długoterminowe stopy procentowe w Polsce są wyższe niż wymagane maksimum, wynosząc średnio 6%). Póki co nie spełniamy żadnego z tych warunków. Co więcej nadal nie dostosowaliśmy prawa do zapisów traktatowych, co również uniemożliwia wprowadzenie wspólnej waluty.
– Wejście do strefy euro nie jest zero-jedynkowe, trzeba mieć świadomość, że coś się zyskuje, coś traci. Na pewno euro jest walutą wiarygodną i stabilniejszą od małej waluty krajowej. Teoria ekonomii mówi jedno - można żyć ze stałym kursem, jak i zmiennym, tylko trzeba do tego odpowiednio dostosować politykę gospodarczą. Z mojego punktu widzenia więcej czynników przemawia za tym, byśmy euro jednak przyjęli – mówił prof. dr hab. Witold Orłowski, ze Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej i Akademii Vistula w Warszawie. – Wśród przeciwników wprowadzenia wspólnej waluty często pojawia się casus Grecji. To jednak tylko przykład na to, że jak prowadzi się złą politykę gospodarczą, to nieważne przy jakiej walucie, wpadnie się w kłopoty. Zresztą Grecy dziś przyznają, że mimo wszystko było lepiej przeżyć kryzys w strefie euro niż poza nią – podkreślał i dodawał, że nasz kraj jest daleko od strefy euro w sensie ekonomicznym, brakuje też woli politycznej. – W konstytucji mamy zapisane, że naszą walutą jest złotówka, więc aby wprowadzić euro trzeba zmienić jej zapisy, a do tego potrzebna jest w Sejmie większość 2/3. W perspektywie 6-8 lat nie widzę takiej możliwości.
Euro a fundusze unijne
Kraje strefy euro są postrzegane jako bardziej stabilne i przewidywalne. Wspólna waluta mogłaby ułatwić Polsce współpracę z partnerami finansowymi oraz zachęcić sektor prywatny do większego zaangażowania w projekty współfinansowane z unijnego budżetu.
Przyjęcie euro znacząco usprawniłoby też wdrażanie Funduszy Europejskich, głównie poprzez eliminację barier finansowych i administracyjnych wynikających z konieczności operowania w dwóch różnych walutach – złotówkach i euro.
Obecnie realizacja unijnych projektów wiąże się z koniecznością przeliczania euro na złotówki, co generuje spore problemy, zarówno po stronie Instytucji Wdrażającej, jak również realizatorów. Przykładowo, w momencie ogłaszania konkursu X jego alokacja wynosi 100 mln (po przeliczeniu euro na złotówki), natomiast po jego zamknięciu i ewentualnych zmianach w kursie euro, ten budżet może się odpowiednio zmniejszyć lub zwiększyć. Przyjęcie wspólnej waluty zniwelowałoby te problemy, zwiększając przejrzystość i stabilność finansową w procesie realizacji programów unijnych.
Stabilność makroekonomiczna wynikająca z przynależności do strefy euro sprzyja inwestycjom w dłuższej perspektywie. Eksperci byli zgodni, że czeka nas poważna dyskusja społeczna o potrzebie wprowadzenia euro i musimy się do niej dobrze przygotować. Edukacja w tym zakresie jest kluczowa. I choć nastroje społeczne wśród Polaków są podzielone, to znacznie mniejszy sprzeciw budzi propozycja rozpoczęcia samych przygotowań do przyjęcia waluty. To jasny sygnał dla decydentów, że warto rozpocząć prace w tym zakresie.
– Decyzja o przystąpieniu do strefy euro dotyczy całej Polski i naszego regionu. Powinniśmy o niej debatować na różnych poziomach – mówili zgodnie uczestnicy debaty.
Organizatorami konferencji byli: Wielkopolska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości Sp. z o.o., Polskie Towarzystwo Ekonomiczne oraz Centrum Badań nad Konstytucjonalizmem i Demokracją UAM.
Łukasz Karkoszka