Nasz Region WRPO 2014+ E-MAGAZYN Fotografia przedstawia grupę seniorów siedzących na kanapach, przy stole, rozmawiających z psychologiem, w Domu Seniora. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik.

Tutaj nie ma samotnych ludzi. Wszyscy trzymają się razem (fot. Dominik Wójcik).

...a w sercu ciągle maj

Już szron na głowie już nie to zdrowie… śpiewali pół wieku temu Starsi Panowie. Dziś pewnie by się zdziwili, jak wielu dotyczą te słowa. Polska dołączyła bowiem do krajów starzejących się. Z myślą o seniorach tworzone są dzienne domy pobytu, które przez kilka godzin każdego dnia oferują usługi opiekuńcze i zdrowotne.

Dzień jest pogodny. Słońce poprawia nastrój w to wrześniowe przedpołudnie. Samochód zostawiam na parkingu, obok tłocznego targowiska. Gwar handlarzy i klientów niesie się nad okolicą. Kieruję się w stronę budynku stojącego na uboczu. W miarę jak zbliżam się do drzwi, zgiełk cichnie ustępując śmiechom, rozmowom i śpiewom. „Dom Dziennego Pobytu Senior+ w Wolsztynie” - głosi tabliczka przy drzwiach.

Wchodzę.

(Nie)zwyczajny dom

Fotografia przedstawia dwie uśmiechnięte, starsze panie, opierające się o kanapę w Domu Seniora. Jedna z nich macha do fotografa. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik. Na długo przed spotkaniem miałem już w głowie wyobrażenie jak to może wyglądać: pewnie będzie smutno, a oni będą siedzieli przy stole, z kawą, ciastem i rozwiązywali krzyżówki... I owszem, kawę oraz ciasto na stołach zauważyłem od razu. Krzyżówki pewnie też by się gdzieś znalazły. Ale poza tym… nie zgadza się nic.

Sala jest przestronna, nowocześnie umeblowana, ściany w ciepłych barwach. Przy stole kilka pań ozdabia szkło jarzębiną. Obok, na dwóch sofach rozsiadło się kilkoro żywo debatujących starszych panów. Ci z lewej prowadzą zaawansowaną rozgrywkę w bingo. Chyba już blisko finału, bo emocje prawie jak na mundialu.

Siadam z boku, uśmiechem odpowiadając na ciekawe spojrzenia. Wkrótce, obok usadawia się niewysoka, drobna, za to pełna energii pani Genowefa.

- I jak się panu tu podoba? - pyta.
- Mnie? To ja chciałem zapytać o to panią! - odpieram.

Chwilę się zastanawia. Na pytanie jeszcze nie odpowiada. Za to chętnie wspomina.

Fotografia przedstawia Genowefę Jabłońską, uśmiechniętą kobietę w kwiecie wieku, w okularach i czerwonych włosach. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik. - W młodości nie bałam się żadnej pracy. Byłam w końcu pielęgniarką. I to bardzo dobrą, jak mówili przełożeni i koleżanki. W 1995 roku, z dużym bagażem doświadczeń, pojechałam na misję do Libii. Jechałam na rok, zostałam 10. To były niesamowite lata. Pracowałam z dorosłymi i dziećmi. Wszyscy mówili po angielsku i arabsku, więc, nie było rady i ja musiałam się nauczyć. Zwiedziłam też kraj. Cyrenejka, Tobruk, Syrta… takie piękne miejsca. Dziś wszystko w gruzach – wspomina z zadumą.

Przerywa nam dźwięk akordeonu, który zdecydowanie zagłusza rozmowę. Muzykę podłapuje od razu kilka osób. Jedni zaczynają nucić, inni śpiewać.

- Widzi pan, jak tu jest! - ciągnie pani Gienia. - To cud, że takie miejsce powstało. Ludzie, którzy są samotni i zagubieni odnajdują bratnie dusze, z którymi mogą dzielić pasje i zainteresowania. Ja przyszłam półtorej roku temu. Ja przyszłam półtora roku temu. Po śmierci męża byłam bardzo smutna. Miałam czas, z którym nie wiedziałam co robić. Rozmyślałam, wspominałam, dużo płakałam – wspomina.

- Nie powiem, że od razu chciałam tu przyjść. Początkowo byłam sceptyczna, bo uważałam, że dzienny dom pobytu dla seniorów to oferta nie dla mnie. Ale dałam się namówić, tak tylko, żeby spróbować. No i zostałam. Jak pan widzi – o nudzie nie ma tu mowy. Ciągle się coś dzieje: tańce, śpiewy, gry. Latem spacery i grille. Lubię w tym uczestniczyć, obserwować, pomagać. Jak trzeba służę dobrym słowem, rozmową – mówi.

Z korytarza dobiega głos fizjoterapeutki, która zaprasza seniorkę na ćwiczenia. Pani Genowefa pośpiesznie się żegna i żwawym krokiem udaje do sali gimnastycznej. Po drodze zaczepia jeszcze kolegę.

- Trzeba ci skrócić włosy! Przyciąć tu i tu – pokazuje. - Załatwimy jak wrócę.

Babcia idzie do przedszkola

Fotografia przedstawia Jadwigę Pasiołęk, uśmiechniętą panią o blond włosach, w okularach. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik. Ponieważ zostałem sam, kieruję się do gabinetu Arlety Sobczak, która szefuje temu miejscu. Rozmowę przerywa pukanie do drzwi. W progu stoi pani Jadwiga, emerytowana nauczycielka, która z domu seniora korzysta od roku.

- Musi pan zobaczyć moją prawnuczkę - woła wyjmując smartfona i przewijając kolejne zdjęcia. Widzę na nich dziewczynkę, biegającą wesoło po domu. - I moją kotkę, Pusię! - tym razem pokazuje mi fotografie wielkiego, białego kota.

Teraz przy stole siedzimy już we troje.

- To moje przedszkole. Tak to miejsce nazywam. Rodzina mówi: babcia poszła do przedszkola i odżyła! Nie ma już siedzenia na kanapie i wpatrywania się w ekran telewizora. Ćwiczę, tańczę, śpiewam, rozwijam zainteresowania. To mój drugi dom – energia w głosie pani Jadwigi udziela się także nam. - Takich domów powinno być jak najwięcej. Jesteśmy w takim wieku, w którym potrzebujemy celu, motywacji. Tutaj mamy wszystko. Zajęcia z muzyki, z rękodzieła, gry, zabawy, wspólne spacery, ogniska. Nie sposób tego wszystkiego zliczyć. Dom seniora dał mi mnóstwo energii. Tu ją łapie, zabieram, starcza mi na cały dzień.

Fotografia przedstawia dwie, przytulające się starsze panie. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik. Regularne odwiedziny w domu seniora to nie jedyne zmiany w życiu emerytowanej nauczycielki.

- Niedawno wynajęłam kawałek mieszkania Marii i Romanowi, sympatycznej parze z Ukrainy. Poprosili mnie, żebym nauczyła ich polskiego. On niektóre słowa już znał, ona – ani trochę. Znalazłam w internecie mój stary elementarz, z którego sama, wiele lat temu się uczyłam. No i zaczęliśmy. Maria robi większe postępy, ale to dlatego, że uczy się od podstaw. Roman ma pewne nawyki, które trzeba naprawić. Ale dajemy radę. A przy tym świetnie się bawimy – mówi.

Pani Jadwiga, urywa opowieść niespodziewanie.

- Już tyle się nagadałam! Nie przeszkadzam - mówi, kierując się do drzwi.

Palce płyną po klawiszach

Fotografia przedstawia uśmiechniętego pana z laską, który prezentuje zdjęcie. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik. W głównej sali nadal gra muzyka. Niemal wszyscy seniorzy śpiewają kołysząc się do melodii. Na akordeonie przygrywa 93-letni Jan. Choć się uśmiecha widać, że myślami jest daleko. Nie jest trudno nakłonić go do wspomnień.

- Jestem elektrykiem. 28 lat pracowałem w Wolsztynie, jako dyspozytor rejonowy. Wie pan co mówią o saperach?
- Że mylą się tylko raz? – zgaduję.
- Z elektrykami jest podobnie. Pracujemy przy tak wysokim napięciu, że jeden błąd, jedno niedopatrzenie i tragedia gotowa. Ja zawsze jednak na pracy byłem skoncentrowany, dlatego nigdy nic złego się nie stało. A było co robić! W 1954 roku rozpoczęto elektryfikację naszego regionu. Dopiero powstawały transformatory, rozdzielnie, linie. Trzeba było to wszystko tworzyć od podstaw. Bardzo trudne zadanie, któremu razem z wieloma kolegami, podołaliśmy – mówi. - Właśnie z nimi rozpoczęliśmy inną przygodę, która z moim zawodem też ma trochę wspólnego. Założyliśmy na naszym terenie pierwszy klub krótkofalowców. To był 1952 rok. Wszystko musieliśmy wykombinować sami. Takie były czasy. Ale z każdym dniem szło nam coraz lepiej. Aż wreszcie startowaliśmy w zawodach i to z niemałymi sukcesami. Dziś jestem najstarszym polskim krótkofalowcem - śmieje się, a ja przytakuję z uznaniem.

Fotografia przedstawia Jana Żurka, mężczyznę w okularach i siwych włosach, grającego na akordeonie. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik. Przez całą rozmowę na kolanach trzyma akordeon. Palce płyną po klawiszach, jakby melodia nadal grała.

- Muzyka zawsze była obecna w mojej rodzinie. Tata grał na akordeonie, więc z instrumentem znałem się od dziecka. To było naturalne, że w końcu zacząłem grać sam. Kiedy przyszedłem tutaj, do domu seniora, zobaczyłem pana Grzesia, z gitarą, który prowadził zajęcia muzyczne. Od razu się przedstawiłem i zaproponowałem pomoc. Dziś razem prowadzimy tutejszy chór. Mimo że jestem tu od niedawna, czuję się ważną częścią tej wielkiej rodziny. Tutaj dostaje nie tylko wsparcie duchowe, ale też mały „wycisk”, jakiego potrzebuje moje ciało. Jestem po trzech zawałach. Potrzebuję ruchu, jednak samemu trudno się do tego zmusić. Na szczęście jest nasza pani Iskierka, która codziennie pilnuje, abym swoje na rowerku przejechał.

Iskierka

Seniorzy idą na obiad. Mogę zamienić kilka słów z personelem domu. Beata Strzyżewska pracuje tu jako terapeuta.

- Przygotowuję zajęcia w taki sposób, aby wzbudzały w seniorach kreatywność, wspierały ich wyobraźnię i myślenie. To poniekąd profilaktyka przed utratą pamięci, przed zamknięciem się na świat. Ci ludzie to wulkany energii, niezwykłe kopalnie pomysłów. Z każdym dniem poznaję ich coraz lepiej i nie wyobrażam sobie, żeby ich historie, wspomnienia i opowieści zostały zamknięte w czterech ścianach – dodaje.

Zajęcia rękodzielnicze, muzyczne, taneczne – to tylko część z całego bogatego programu, jaki został przygotowany dla seniorów. Ci, szczególnie cenią sobie fizjoterapię prowadzoną przez Kingę Kromską zwaną tu „Iskierką”.

Fotografia przedstawia cztery osoby, w tym trójkę seniorów, siedzących przy stolę i grających w Bingo. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik. - Uwielbiam to miejsce. Fantastycznie się pracuje, pewnie dlatego, że doskonale dogaduję się z podopiecznymi. Staram się przekazywać im swoją energię i optymizm, motywować do działania. Stąd mój pseudonim – śmieje się Iskierka. - Ćwiczenia dla seniorów są różne. Od rowerków czy steperów, do prostej gimnastyki. Mamy dobrze wyposażoną salę, która daje nam mnóstwo możliwości. Ale nie zamykamy się w czterech ścianach. Jak tylko pogoda pozwala, wychodzimy i spacerujemy. Idą wszyscy, nawet ci, którzy wspomagają się balkonikami czy laskami. Niektórzy zabierają kijki. Zawsze mówię: nie ważne jak, ważne, że w ogóle. Ruch w tym wieku jest bardzo istotny – mówi.

- Czyli to przez panią się tutaj męczą!

- Tak, to moja sprawka. Po kilku sesjach, seniorzy, którzy mieli problemy z podstawowymi czynnościami, potrafią się sami ubrać, uczesać. To dla nich naprawdę duże sukcesy, które motywują do dalszej, niełatwej pracy. A wszyscy, bez wyjątku, nastawieni są tu do ćwiczeń pozytywnie. Oczywiście, zdarzają się gorsze momenty, ale kto ich nie ma? Nasi seniorzy jednak się nie poddają i nawet przy gorszym samopoczuciu dają z siebie wszystko. Myślę, że starają się dużo bardziej, niż robi to wielu młodych.

Dobiega 15.00 i powoli muszę się zbierać, żeby dziś jeszcze wrócić na Śląsk. Choć niespecjalnie chce mi się już wychodzić. Jest w tym miejscu coś dobrego, niespiesznego i autentycznego. Chciałbym się jeszcze pożegnać z kilkoma dopiero poznanymi osobami i powiedzieć im, że to była dla mnie przyjemność. Prawdziwa.

Dzienny Dom Senior+ w Wolsztynie powstał w kwietniu 2018 roku. Placówka adresowana jest do osób powyżej 60. roku życia, nieaktywnych zawodowo, samotnych lub posiadających rodziny, które z powodu wieku, choroby albo innych przyczyn wymagają pomocy. Dom powstał dzięki 1,2 mln zł unijnego dofinansowania.

W ramach WRPO 2014+, gmina Wolsztyn realizuje projekt „Wolsztyński Senior”. Jego wartość wynosi 600 tys. zł, z czego prawie całość, bo aż 570 tys. zł pochodzi z dofinansowania. Dzięki unijnemu wsparciu, zatrudniono dwóch opiekunów i jednego fizjoterapeutę oraz zaplanowano wsparcie w zakresie terapii zajęciowej dla podtrzymania kondycji psychofizycznej seniorów i poradnictwa specjalistycznego. Organizowane są zajęcia społeczno-towarzyskie mające na celu kompleksowe wsparcie osób zagrożonych wykluczeniem społecznym lub ubóstwem. Przedsięwzięcie zapewnia poprawę jakości życia, poczucie bezpieczeństwa i aktywne spędzanie czasu wolnego osobom starszym i niepełnosprawnym.

Również seniorzy z Wągrowca i okolic mają swój „dom”. Dlaczego nie jest tutaj nudno? Obejrzyj pierwszą część magazynu Zmieniamy Wielkopolskę (odc. 42).

Dominik Wójcik

Promujemy naszych beneficjentów zmieniamywielkopolskie@umww.pl
Zestaw logotypów: Program Regionalny, Rzeczpospolita Polska, Samorząd Województwa i Unia Europejska