Rozmowa z prof. Jackiem Gulińskim - dyrektorem Poznańskiego Parku Naukowo-Technologicznego, prezesem zarządu Fundacji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Według danych Eurostatu, Polska w 2017 roku przeznaczyła 1,03 proc. PKB (4,83 mld euro) na badania i rozwój. Jak pokazują dane Europejskiego Rankingu Innowacyjności opracowanego przez Komisję Europejską, Polska jest określana jako „moderate innovator” (umiarkowany innowator). Czy jesteśmy w stanie zwiększyć nasz innowacyjny potencjał?
Powyższe wyniki nie napawają niestety optymizmem. Zważywszy, że w Unii Europejskiej średnia nakładów na B+R w stosunku do PKB osiąga 2%, to mamy jeszcze wiele do zrobienia.
W moim przekonaniu w ciągu najbliższej dekady, trzeba wreszcie uruchomić, ponad podziałami politycznymi, program sukcesywnego zwiększania budżetowych wydatków na B+R, tak aby chociaż w 2030 osiągnąć obecną średnią unijną.
Składowa pozabudżetowa będzie także wzrastać, a wprowadzone ostatnio rozwiązania podatkowe sprzyjają takiej tendencji. W konsekwencji nasze miejsce w europejskim rankingu ulegnie przesunięciu.
Dzisiaj innowacyjność to trochę słowo-wytrych, często nadużywane i stosowane wobec rozwiązań, które w gruncie rzeczy nie różnią się tak bardzo od tego, co już funkcjonuje na rynku. Kiedy możemy tak naprawdę mówić o nowatorskich rozwiązaniach? Jak mierzyć innowacyjność?
Innowacyjność ma szeroką definicję i obejmuje nowatorstwo w skali przedsiębiorstwa czy kraju; zbyt często kojarzymy innowacyjność z nowatorstwem na skalę globalną. Nie oszukujmy się, firm w kraju o takich parametrach (niskie nakłady na B+R, niski PKB, etc.) nigdy za wiele nie będzie. Wspierajmy więc nowatorskie rozwiązania na poziomie przedsiębiorstw, miast czy regionów. Każda zmiana lub modyfikacja produktu, procesu, usługi, podyktowana wymogami rynku i analizą konkurencji jest sensowna. Każda regulacja prawna i podatkowa powinna wspierać takie zachowania. Jeżeli system fiskalny zbuduje klimat przyjazny dla odpisów na badania i rozwój (dotychczas tacy przedsiębiorcy byli na „cenzurowanym”) wzrosną środki firm dedykowane innowacjom, a to przełoży się na wskaźniki, o których mówiliśmy wcześniej.
Jak Pan ocenia stopień innowacyjności Wielkopolski?
Nasz region od dłuższego czasu funkcjonuje w kraju jako przedsiębiorczy i zorganizowany. Do tego stopnia, że czasami pozostawiany jest poza obszarem koniecznych interwencji państwa, skierowanych do innych regionów. Z punktu widzenia B+R to trzeci ośrodek akademicki kraju, ale ta „akademickość” nie przekłada się na usługi badawcze dla przedsiębiorstw. Uczelnie techniczne (Politechnika Poznańska, Uniwersytet Przyrodniczy) i ekonomiczne (Uniwersytet Ekonomiczny) mają łatwiej i ich związki z gospodarką regionu są ściślejsze. Ale do idealnego modelu jeszcze daleko. W największej uczelni regionu - Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, trzeba wykonać jeszcze wiele działań w tym względzie. Ostatnie zmiany prawne wydają się sprzyjać tego typu nastawieniom. Z punktu widzenia innowacyjności w regionie, to dane statystyczne nie lokują nas już od kilku lat w pierwszej trójce regionów w kraju. Czy ten nasz wielkopolski „porządek” i bakcyl przedsiębiorczości, który tak wyraźnie objawił się w czasach słusznie minionych, został zmarnowany w czasie gospodarki wolnorynkowej? Lepsze wykorzystanie potencjału jednostek naukowych przez przedsiębiorstwa w regionie, to tylko jedna strona medalu. Druga to efektywne włączenie instytucji otoczenia biznesu w proinnowacyjny rozwój przedsiębiorstw. A poza tym, niezbędne jest włączenie do procesu edukacyjnego (przedszkola, szkoły średnie, szkoły wyższe) działań budujących postawy innowacyjne i przedsiębiorcze. Nasz region nie jest, niestety, regionem innowacyjnym i naszą, Wielkopolan, ambicją powinna być zmiana tego stanu rzeczy.
Fundusze Europejskie wspierają działania innowacyjne. W jakim stopniu, zdaniem Pana Profesora, dotacje pomagają w rozwoju innowacyjności?
Oczywiście Fundusze Europejskie, zarówno te „dystrybuowane” centralnie, jak i w regionie, wspomagają innowacyjny rozwój. Sumarycznie duże środki trafiają w rozproszeniu do poszczególnych przedsiębiorstw (głównie małych i średnich), na poziomie procenta ich populacji (albo poniżej). Tym bardziej dobór narzędzi jest tak ważnym i odpowiedzialnym zadaniem. Mamy już wieloletnie doświadczenia w wykorzystywaniu środków unijnych, ale nie zawsze potrafimy wyciągać wnioski z naszych porażek i sukcesów. Przerost biurokratycznych procedur i maksymalne zabezpieczenia dla instytucji zarządzających funduszami powodują, że gubimy w masie aplikacji te wybitne i szczególne. Z drugiej strony, znam wielu przedsiębiorców, którzy programowo nie sięgają po środki europejskie. Nie chcą się uzależniać od instytucji, znosić nadmiernej biurokracji, licznych kontroli, audytów, etc. I trudno im się dziwić...
Jednym z narzędzi kreowania innowacyjności są inteligentne specjalizacje. Prowadzi Pan badania ewaluacyjne związane z ich wdrażaniem. Jakie wnioski wypływają z tych analiz dla województwa wielkopolskiego? Czy wybrane w Wielkopolsce specjalizacje przyczyniają się do wzrostu innowacyjności regionu?
Inteligentne specjalizacje to temat na odrębną rozmowę. Pierwsze pytanie, które się nasuwa to, czy wybrane przed laty specjalizacje rzeczywiście stanowią jądro regionalnej innowacyjności i przedsiębiorczości? Proces wypracowywania inteligentnych specjalizacji nie obył się bez zachowań lobbystycznych czy też pewnych gier politycznych. I to nie politycznych przez duże „P”, ale przez małe – lokalnych, regionalnych, subregionalnych. Może nadszedł czas rewizji tych ustaleń w trakcie przygotowań do kolejnego okresu programowania. Swoją drogą całe europejskie ćwiczenie pt. „inteligentne specjalizacje” nie do końca się sprawdziło. Inteligentne specjalizacje miały wpływ na „dystrybucję” pieniędzy z koszyka środków regionalnych. Analizy jeszcze trwają, ale już dziś można postawić tezę, że chyba nie udało się nam efektywnie kierować znaczących środków do wielkopolskich przedsiębiorstw, działających w obszarze IS. Wydaje się, że jeszcze za wcześnie na sformułowanie ostatecznych wniosków i rekomendacji na przyszłość. Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy wsparcie inteligentnych specjalizacji, to najbardziej efektywne wydatkowanie środków, które mamy w dyspozycji regionu na wzrost poziomu innowacyjności w Wielkopolsce.
Realizacja innowacyjnych przedsięwzięć wymaga zaangażowania i współpracy jednostek badawczych i przedsiębiorców. Czy polski biznes i uczelnie potrafią ze sobą współpracować i generować ciekawe projekty?
Źródłem innowacji może być sam przedsiębiorca, członkowie jego załogi, rynkowy konkurent, dział badawczo-rozwojowy utrzymywany przez firmę. I to tutaj rodzą się nowe, innowacyjne pomysły. Część rozwiązań może powstać przy zaangażowaniu jednostek naukowych. Napisano już całe tomy na temat niekompatybilności świata nauki i świata gospodarki. I w dużym stopniu rzeczywiście są to słabo kompatybilne obszary. Chociaż i tutaj jest trochę fałszywych stereotypów, z którymi trzeba walczyć. Na całym świecie biznes i świat nauki współpracuje, dotyczy to starych europejskich ośrodków nauki (np. Oxford), czy nowych, „amerykańskich” (np. MIT). Duży biznes rozwija swoje produkty, procesy i usługi w zaciszu swoich ośrodków B+R, ale równolegle sięga do kompetencji spoza koncernu, bo outsourcing jest tańszy i bardziej efektywny. W Polsce nawet wielkie przedsiębiorstwa z oporami tworzą swoje działy B+R lub zlecają badania na zewnątrz. I wydają na ten cel relatywnie małe środki. Małe i średnie przedsiębiorstwa, a takie dominują nie tylko w Wielkopolsce, nie będą budować działów badawczych, bo jest to ekonomicznie nieuzasadnione. Pozostaje współpraca z zewnętrznymi jednostkami badawczymi. I coraz częściej się o takiej współpracy czyta, pisze i słyszy... Ale tego wszystkiego ciągle za mało. Bony czy vouchery na innowacje to, moim zdaniem, instrument, który można by wzmocnić w najbliższej perspektywie.
Jak tworzyć dobre warunki współpracy nauki i biznesu?
Pracownik nauki będzie angażował się we współpracę z przedsiębiorcą, jeśli będzie dobry i pewny w swojej specjalności oraz otrzyma możliwość rozwijania swojej pasji badawczej w ramach proponowanej współpracy.
Istotne jest też, by mógł wykazać ją w swoim dorobku naukowym, a jednocześnie załączyć do dorobku grupy, zakładu, instytutu i znaleźć za nią uznanie w oczach władz jednostki. Liczy się odpowiednie wynagrodzenie. Wypełnienie tych wszystkich warunków jest przecież możliwe. Jeżeli proceduralnie i prawnie wesprzemy kompetentnych i przedsiębiorczych uczonych, to współpraca będzie możliwa i efektywna. Czasem to jednak tak niewiele i tak dużo zarazem.
Pomówmy chwilę o przyszłości. Według wstępnych zapowiedzi w nowym unijnym budżecie jeszcze więcej pieniędzy trafi na badania naukowe i innowację. Jakie wyzwania związane z wdrażaniem innowacyjności czekają więc Polskę i nasz region w najbliższych latach? Czy myśląc o polskim systemie innowacji za kilka lat możemy pokusić się o optymizm?
Jeżeli rzeczywiście w przyszłym budżecie UE będzie więcej środków na badania naukowe i innowacje, to z jednej strony ma swój sens, ale z drugiej stawia pod znakiem zapytania szanse na efektywne ich wydawanie w kraju i naszym regionie. Może to jest też sygnał dla rządzących aby przeznaczyć wyraźnie więcej środków na te cele z naszego budżetu... Nie możemy przekazać tych środków tylko uczonym, bo uważam (jak wielu), że świat nauki jest na tyle inteligentny, że wyda każde pieniądze... I to na to, żeby badać, a nie zbadać (co robi różnicę). Może trzeba dokonać przeglądu dobrych praktyk w tym temacie, które maja swoją markę w Europie i po niezbędnych modyfikacjach (kultura, obyczaj, poziom gospodarczy, kapitał społeczny, etc.) wdrożyć do naszego systemu? Na pewno trzeba „innowacyjnie” zmienić reguły gry, które rządzą obecnie działaniami instytucji zarządzającej. Wystarczy wsłuchać się w uwagi, opinie i komentarze. A może trzeba włączyć w politykę regionalną w większym stopniu instytucje otoczenia biznesu, które są bliżej przedsiębiorstw. Nie ma jednej dobrej recepty, to jest cały wachlarz działań do wdrożenia.
Pyta mnie pan o optymizm. Z natury jestem optymistą. Co prawda w naszej polityce wsparcia innowacyjności gospodarki, od kilkunastu lat powtarzamy te same bon moty, to jednak coś drgnęło. Niezłe wyniki gospodarcze przedsiębiorstw w ostatnich latach o czymś świadczą. Obserwowane zahamowanie inwestycji własnych w MŚP, może jednak odbić się niekorzystnie na podejmowaniu przez przedsiębiorców ryzyka przedsięwzięć innowacyjnych.
Rozmawiał Łukasz Karkoszka