Nasz Region WRPO 2014+ E-MAGAZYN Fotografia przedstawia Martę Lemańską-Ciupiak – uśmiechniętą, młodą kobietę w prostych, jasnych włosach i okularach, która trzyma na rękach swojego syna – Olka. Oboje stoją pod drzewem. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik.

Marta Lemańska-Ciupak z synem Olkiem (fot. Dominik Wójcik).

REPORTAŻ: Nie zostawiajcie nas samych

Fundacja Supersprawni i Spółdzielnia Socjalna FURIA. Dwa miejsca, które dają nadzieję mierzącym się z chorobą, wykluczeniem, niezrozumieniem. W obliczu pandemii „społeczne biznesy” walczą o przetrwanie i utrzymanie miejsc pracy, każdy na swój sposób.

Izolacja i zamrożenie gospodarki dotkliwie odbiły się na kondycji firm. Przedsiębiorczość społeczna nie jest tutaj wyjątkiem. Spadek liczby klientów i mniejsze przychody dotykają je w takim samym stopniu, jak większości firm na rynku. Zajrzeliśmy do Fundacji Supersprawni i Spółdzielni Socjalnej FURIA, by zobaczyć, jak przetrwały trudny okres lockdownu.

Kocham, więc wspieram

Fundacja Supersprawni. Wcześniej: narady, spotkania, urywające się telefony. Dziś: kilka osób w siedzibie, reszta na łączach. Prezes organizacji Marta Lemańska-Ciupak, mimo tak dużych zmian w codziennej działalności, nie traci pogody ducha. Zaraża uśmiechem, pozytywnym nastawieniem, energią.

– Okres zamknięcia był dla nas trudnym doświadczeniem, ale trzeba być dobrej myśli. Nie można się załamywać – podkreśla. Wie, co mówi, gdyż od kilku lat walczy o najlepszą opiekę dla Aleksandra – swojego niepełnosprawnego syna. To właśnie Olek jest motorem, który napędza ją do działania.

Fotografia przedstawia dziecko w żłobku, w żółtym fartuchu i okularach, które, z pomocą klęczącej za nim opiekunki, maluje dłońmi, kolorowymi farbami, po lustrze. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik. – Narodziny syna bardzo zmieniły moje życie. Olo urodził się z poważną wadą wrodzoną, którą tak naprawdę udało się zdiagnozować dopiero pół roku temu. Okazało się, że cierpi na rzadki zespół genetyczny sercowo-twarzowo-skórny, który charakteryzuje się szeregiem złożonych objawów. Olo nie chodzi, nie mówi, nie rośnie. Jest małym chłopcem. Mimo, że ma sześć lat, wygląda jakby miał półtora roku – opowiada, trzymając emocje na wodzy. – Początkowo był to dla nas cios. Czułam się zagubiona. Nie miałam nikogo, kto by mi doradził, co robić, gdzie szukać pomocy... W Poznaniu nie było żadnego żłobka terapeutycznego, który przyjąłby Olka, abym mogła wrócić do pracy. Zostaliśmy sami. Musieliśmy stawić czoła tej sytuacji. Stąd pomysł, by założyć fundację. A że jestem pracoholiczką i zawsze udawało mi się zrealizować założone cele, wiedziałam, że trzeba zakasać rękawy i działać – mówi twardo.

Supersprawni ruszyli w październiku 2016 r. Wcześniej pani Marta przeszła cykl szkoleń dla organizacji pozarządowych, organizowanych przez Wielkopolską Radę Koordynacyjną, dzięki czemu dowiedziała się, jak napisać status i biznesplan fundacji oraz jak skutecznie poruszać się po rynku podmiotów ekonomii społecznej. Skorzystała też ze wsparcia Fundacji Pomocy Wzajemnej Barka, prowadzącej przy wsparciu WRPO 2014+, Wielkopolskie Centrum Ekonomii Solidarnej.

– Udało nam się pozyskać fundusze na organizację trzech miejsc pracy i dzięki temu mogliśmy ruszyć z działalnością. Dziś zatrudniamy dwadzieścia osób. Prowadzimy żłobek integracyjny, w którym dzieciaki świetnie się odnajdują. Maluchy nie zważają na to czy ktoś jest sprawny czy niepełnosprawny, po prostu cieszą się swoją obecnością – mówi. – Drugim filarem naszej działalności jest przedszkole, adresowane do dzieci z niepełnosprawnościami sprzężonymi, a więc takich, u których występuje kilka rodzajów dysfunkcji. Prowadzimy też rehabilitację indywidualną.

Zawalczyć o jutro

Fundacja od początku aktywnie pracowała na rzecz swoich podopiecznych. Pandemia z dnia na dzień przerwała świadczoną pomoc.

 Fotografia przedstawia opiekunkę siedzącą na kolorowym dywanie, po turecku, grającą na ukulele oraz małego chłopca w niebieskiej koszulce, który lewą dłonią także próbuje szarpać za struny. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik. – Koronawirus sprawił, że musieliśmy zamknąć nasze placówki. Przestawiliśmy się na pracę zdalną i konsultacje telefoniczne dla rodziców. Każdego dnia wysyłaliśmy im wiadomości z propozycjami zabaw i zajęć ruchowych. Ciągłość rehabilitacji jest bardzo ważna, dlatego do dyspozycji rodziców byli też specjaliści – opowiada. – Dziś powoli wracamy do normalności, choć jest trudno. Wielu rodziców nie posyła swoich dzieci do żłobka, bo albo straciło pracę, albo siedzą z nimi w domu bojąc się o ich zdrowie.

Pandemia bezlitośnie odbiła się na kondycji finansowej organizacji. Działając jako fundacja i dysponując dotacją oświatową, Supersprawni mieli ograniczone możliwości w ubieganiu się o finansową pomoc. Udało się jedynie uzyskać umorzenie połowy składek do ZUS-u, a także otrzymać wsparcie pomostowe w ramach Wielkopolskiego Centrum Ekonomii Solidarnej prowadzonego ze środków unijnych przez Barkę.

Fotografia przedstawia kolorową zjeżdżalnię na placu zabaw. Na krawędzi zjeżdżalni siedzi dziecko gotowe do zjazdu. Obok stoją dwie opiekunki, pilnujące dzieci. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik. – Korzystamy także z ich wsparcia merytorycznego i webinariów. Tak naprawdę najtrudniejszy okres dopiero przed nami. Nie wiemy, jak rozwinie się pandemia jesienią, czy żłobki i przedszkola będą otwarte, a to główna oś naszej działalności. Zastanawiamy się też czy uda nam się zrekrutować kolejne maluchy do żłobka. Niestety nie wszyscy rodzice chcą posyłać dzieci do integracyjnej placówki, uważając, że ich pociechy nabiorą złych nawyków lub mówiąc wprost „zarażą” się chorobą… Takie głosy są dla mnie bardzo bolesne… Nie wiem, jak na nie reagować... – milknie. – Na szczęście nie zdarzają się zbyt często. Większość rodziców cieszy się, że ich dzieci mogą nauczyć się empatii i zrozumienia dla inności.

Jaka przyszłość rysuje się przed fundacją?

– Działamy i będziemy działać. Fundacja to całe moje życie. Olek chodzi dziś do przedszkola. Praktycznie jest ze mną cały czas. W planach mamy stworzenie Ośrodka Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczego. Rozmawiamy z dwoma gminami z okolic Poznania w sprawie wspólnej realizacji tej inwestycji. Chcemy też zorganizować warsztaty terapii zajęciowej. Fundacja będzie rozwijać się wraz z dojrzewaniem mojego syna. Chcę mu zapewnić jak najlepszą przyszłość – mówi, a w jej głosie słychać niezwykłą determinację. – Kiedyś nie zdawałam sobie sprawy, jak ważną rolę pełnią podmioty sektora ekonomii społecznej. To one w dużej mierze pomagają odnaleźć się osobom, które doświadczyły życiowych dramatów. Znam wiele mam, które w obliczu choroby, zostały same. Z chwilą diagnozy choroby dziecka stały się wykluczone społeczne i zdane na siebie… Ekonomia społeczna to często dla nich jedyna droga i szansa na normalne życie, dlatego nie zostawiajcie nas samych... – apeluje.

Łączy nas FURIA

Fotografia przedstawia Annę Janiak – kobietę w długich, czarnych włosach, okularach, w bluzce w kwiatowe wzory, która pracuje przy prasowaniu maseczek ochronnych w zakładzie krawieckim. W tle widać inną pracownicę oraz mnóstwo materiałów. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik. Z nowymi wyzwaniami, jakie przyniosła pandemia, poradzić musi sobie Spółdzielnia Socjalna FURIA, zatrudniająca osoby ze spektrum autyzmu i niepełnosprawnością intelektualną. Zgrany zespół na co dzień zajmuje się szyciem gadżetów i toreb z filcu, haftem maszynowym i aplikacjami wykonywanymi ręcznie. Poznańska pracownia, pełna materiałów, maszyn do szycia, projektów krawieckich, przypomina wzięty dom mody.

– Czas izolacji był dla nas bardzo ciężki – przyznaje na wstępie Anna Janiak, prezeska spółdzielni. -Trudno było mi wytłumaczyć pracownikom, że nie mogą przyjść do pracowni i muszą zostać w domu. Dla nich bowiem praca to nie tylko zawodowe czynności, ale okazja do spotkania, a także poczucie przynależności do grupy. Nie było jednak wyjścia, musieliśmy ich chronić. Pracowali zdalnie. Fakt, że może nadejść nowa fala, przepełnia nas lękiem. W dużej mierze jesteśmy zależni od kondycji przedsiębiorstw i samorządów. Jeśli ich sytuacja ekonomiczna się pogorszy, nasza również. Już dziś trudno znaleźć nam nowych klientów. Nasze produkty nie są bowiem pierwszą potrzebą... – mówi z niepokojem.

Aby przetrwać trudny czas, FURIA zaczęła szyć maseczki. Tylko w formie wolontariatu uszyła ich ponad 1,5 tysiąca!

Fotografia przedstawia Jerzego Janiaka, młodego mężczyznę o krótkich włosach, który siedzi przy jednej z maszyn w zakładzie krawieckim. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik. – W ramach tarczy antykryzysowej wzięliśmy preferencyjny kredyt, by zabezpieczyć płynność finansową. Skorzystaliśmy też z możliwości zamrożenia składek ZUS na trzy miesiące w ramach wsparcia OWES. I to tyle, jeśli chodzi o wsparcie, na jakie mogliśmy liczyć... Choć nie znamy przyszłości, wiem, że przetrwamy. Nie wyobrażam sobie innego scenariusza. Od początku działalności elastycznie podchodzimy do potrzeb rynku. Dziś zajmujemy się nie tylko szyciem, ale również projektowaniem graficznym czy tworzeniem unikatowych produktów. Organizujemy warsztaty i realizujemy projekty społeczne. Mam naprawdę wyjątkowy zespół. Choć różni nas wszystko, łączy nas FURIA. Musimy trwać, bo spółdzielnie socjalne to miejsca, które tworzą przestrzeń zawodową dla osób, które w aktualnych warunkach rynkowych nigdy nie dostałyby szansy – zaznacza.

Z Furią od wielu lat związany jest Przemysław Kuczyński. Zdeterminowany, pracowity, precyzyjny 48-latek, przerywa na chwilę pracę:
– Zanim zacząłem pracę w FURII, podejmowałem się różnych zajęć, głównie prac sezonowych w ogrodnictwie. W spółdzielni pełnię rolę pomocy krawieckiej. Wycinam z materiałów różne kształty według szablonu, z których potem szyjemy torby. Przycinam też pasy na torby, nabijam napy - takie zatrzaski – tłumaczy. – Wykonuję też różnego rodzaju rozetki i ręcznie wycinam dekoracje filcowe. O, proszę spojrzeć. Co jest dla mnie najważniejsze? Oprócz tego, że zarabiam pieniądze, to kontakt z ludźmi, z którymi się tu spotykam. Dzięki temu życie staje się jakieś takie bardziej urozmaicone – mówi z uśmiechem. – W pracy można spróbować nowych rzeczy, sprawdzić się i dowiedzieć, czy to właśnie moje powołanie… czy chciałbym mieć taką pracę, aż do emerytury.

Fotografia przedstawia Przemysława Kuczyńskiego obsługującego maszynę w warsztacie. Zdjęcie pochodzi z archiwum beneficjenta. Spółdzielcza działalność bez reszty pochłania też Jerzego Janiaka, energicznego 28-latka. Współpracownicy mówią o nim: kreatywny, odpowiedzialny, oddany spółdzielni.

– Z wykształcenia jestem pedagogiem. Przed związaniem się ze spółdzielnią pracowałem jako nauczyciel wspomagający w jednej z poznańskich szkół. Szukałem jednak dla siebie czegoś innego – chciałem wspierać w pracy naszych przyjaciół z Fundacji FIONA, gdzie od wielu lat byłem wolontariuszem. Równie ważne jest też to, że odkryłem w sobie zamiłowanie do tworzenia, szycia. Aktualnie jestem kierownikiem do spraw produkcji i usług. Zajmuję się w spółdzielni zarówno produkcją, jak i koordynacją zadań dla naszych pracowników oraz współpracą z naszymi partnerami. Przychodzę do pracy jako pierwszy i wychodzę ostatni – szyję, projektuję, wykrawam, odbieram telefony. Ważny dla mnie jest fajny zespół, możliwość poznawania nowych, ciekawych ludzi - często też pasjonatów. Panuje tu spokój, nikt z nas nie bierze udziału w wyścigu szczurów. Ta praca to przygoda – mówi i wraca do swoich obowiązków.

Projekt „Wielkopolskie Centrum Ekonomii Solidarnej”, prowadzony przez Fundację Pomocy Wzajemnej Barka, zapewnia środki finansowe na tworzenie miejsc pracy w nowych i istniejących przedsiębiorstwach społecznych, w tym w spółdzielniach socjalnych. Dodatkowo realizowane są usługi doradcze i animacyjne w środowiskach lokalnych. Przedsięwzięcie realizowane jest od września 2018 r. w ramach Poddziałania 7.3.2 WRPO 2014+. Potrwa do końca grudnia 2021 r. Całkowity koszt projektu to ponad 18,3 mln zł, z czego unijne dofinansowanie wyniosło ponad 17,6 mln zł.

Łukasz Karkoszka

Promujemy naszych beneficjentów zmieniamywielkopolskie@umww.pl
Zestaw logotypów: Program Regionalny, Rzeczpospolita Polska, Samorząd Województwa i Unia Europejska