Nasz Region WRPO 2014+ E-MAGAZYN Czarno-biała fotografia przedstawia grupę sześciu tancerzy w różnych pozach, rozstawionych na parkiecie w przestronnej sali. Autorem zdjęcia jest Andrzej Grabowski.

Nowa przestrzeń i nowoczesne rozwiązania sceniczne sprawiają, że artystów Polskiego Teatru Tańca ogranicza już tylko ich własna wyobraźnia (fot. Andrzej Grabowski).

REPORTAŻ: Sceny pięknych emocji

„Nie interesuje mnie, jak ludzie się poruszają, ale co ich porusza” - mawiała Pina Bausch, legendarna niemiecka tancerka. A co porusza spragnionych kultury mieszkańców Wielkopolski? W Poznaniu od ponad 40 lat iskrzące emocjami, zmysłowością i energią spektakle Polskiego Teatru Tańca. Od kwietnia oglądać będzie można je w nowej siedzibie. W Gnieźnie artystyczne realizacje prezentowane są w odnowionym Centrum Kultury „Scena to dziwna”. Obie placówki zmieniły się przy unijnym wsparciu. Zajrzeliśmy za kulisy.

Poznań. Pierzeja zabytkowych, dziewiętnastowiecznych kamienic przy ul. Taczaka w centrum miasta. To właśnie tu, przy numerze 8, nową siedzibę ma Polski Teatr Tańca, na którą czekał kilkadziesiąt lat. Obiekt, przy wsparciu Funduszy Europejskich, został odrestaurowany i w pełni dostosowany do teatralnych potrzeb. Nowoczesną salę studyjno-widowiskową, mogącą pomieścić ok. 150 widzów, dobudowano do zrewitalizowanej kamienicy, w której zlokalizowano część administracyjną i pracowniczą.

Fotografia przedstawia Iwonę Pasińską, dyrektor Polskiego Teatru Tańca w Poznaniu. Kobieta, o prostych włosach, w szarym swetrze i maseczce na twarzy, obsługuje komputer. Wpatruje się w monitor. Autorem zdjęcia jest Maciej Motylewski. – Po latach doczekaliśmy się nowoczesnej przestrzeni teatralnej, którą możemy przystosować do różnych działań artystycznych. W jednym czasie możemy mieć scenę, widownię, salę prób. Możemy grać w poprzek, wzdłuż, dookolnie – infrastruktura nam na to wreszcie pozwala – nie kryje zadowolenia Iwona Pasińska, dyrektor Polskiego Teatru Tańca, choreograf, dramaturg ruchu, teatrolog. – Mamy też małe studio, które może pełnić zarówno funkcję sali prób, jak i przestrzeni zajęć tanecznych dla mieszkańców. Możemy w nim również przygotowywać mniejsze formy sceniczne. Komfort pracy, zarówno zespołu artystycznego, jak i administracji, znacznie się poprawił. Już nie musimy jeździć 15 km do magazynu po sprzęt czy dekoracje. Wszystko mamy pod ręką – dodaje z satysfakcją.

Unia z Melpomeną

Małgorzata Andrzejewska z poznańską sceną związana jest od 2004 r. Przez lata pracowała na stanowisku asystenta dyrektora. W ubiegłym roku przeszła na emeryturę i obecnie spełnia się jako archiwistka. Dziś wspomina to, co przez lata było bardzo uciążliwe w poprzedniej siedzibie w Szkole Baletowej przy ul. Koziej.

Fotografia przedstawia Małgorzatę Andrzejewską, archiwistkę Polskiego Teatru Tańca, w czasie pracy. Kobieta siedzi przy biurku, na którym znajduje się między innymi komputer, i w skupieniu wypełnia dokumenty. Autorem zdjęcia jest Maciej Motylewski. – Biura były rozrzucone po całym budynku. Żeby przejść z sekretariatu do księgowości, trzeba było obejść szkołę i przejść przez dziedziniec – wspomina. – Teraz wszystkie biura są w jednym budynku. Działy podzielone są piętrami. Zachwycona jestem nową, przeszkloną salą studyjną, która pozwala nam obserwować artystów w trakcie prób. To scala zespół – opowiada.

Do poznańskiego teatru trafiła przypadkiem, gdy szukała pracy. Atmosfera panująca w teatrze, wyzwania związane z jego rozwojem i pozyskiwaniem grantów sprawiły, że zadomowiła się tu na dobre.

– Do tego stopnia, że gdy dostałam propozycję pracy w wyuczonym zawodzie – chemika, odmówiłam – przyznaje z uśmiechem. – Pamiętam pierwszy spektakl, który tu zobaczyłam – „Naszyjnik gołębicy” w choreografii Jacka Przybyłowicza. Zachwyciłam się. Miłością do teatru tańca zaraziłam rodzinę i przyjaciół – opowiada.

Dziś pani Małgorzata archiwizuje materiały i dokumenty związane z ponad czterdziestoletnią historią teatru.

– Mamy bogaty zbiór archiwów, które wymagają digitalizacji i opracowania – mówi. – W poprzedniej siedzibie, pracowałam na strychu w maleńkim pokoiku, gdzie nie mogłam przyjmować nowych dokumentów, bo po prostu nie było miejsca. Teraz, proszę – pełen profesjonalizm, duże pomieszczenie, spełniające wszelkie wymogi związane z przechowywaniem dokumentacji.

Artystyczna reaktywacja

– Niebo a ziemia – mówi z nieskrywaną radością o nowej przestrzeni scenicznej Paulina Jaksim, tancerka, absolwentka wydziału tańca współczesnego na Uniwersytecie Artystycznym Codarts w Rotterdamie. – W poprzedniej siedzibie scenę dzieliliśmy z uczniami szkoły baletowej. Próby odbywały się rano i wieczorem. Ten system pracy był wykańczający. Wieczorami ponownie musieliśmy rozgrzewać i przygotowywać ciało. Teraz pracujemy nieprzerwanie. Do dyspozycji mamy też świetnie przygotowane zaplecze. Jest nawet gabinet fizjoterapeutyczny. I to co dla tancerzy najważniejsze – świetna podłoga baletowa, nie twarda, lekko rezonująca – cieszy się.

Fotografia przedstawia tancerkę – Paulinę Jaksim. Młoda kobieta jest na sali prób, ubrana w niebieskie spodnie dresowe i czarną koszulkę. Stoi tyłem do ściany, wygina się w jej stronę i opiera rękami. Autorem zdjęcia jest Maciej Motylewski. Artystka wraz z innymi tancerzami miała już okazję wypróbować możliwości sceniczne nowego studia. W lutym odbyła się premiera online spektaklu „Walka o ogień i wzrost gospodarczy”.

– Scena stwarza nam fantastyczne możliwości. Układ widowni może się zmieniać, dzięki czemu choreografowie nie są ograniczeni ramą sceny – widownia. Pierwsza premiera za nami, z niecierpliwością czekamy na kolejnych twórców – przyznaje.

Paulina Jaksim z tańcem związania jest od ósmego roku życia.

– Chodziłam do szkoły baletowej, ale nie dlatego, że wysłali mnie tam rodzice, tylko zobaczyłam kiedyś w telewizji gimnastykę artystyczną. Zakochałam się. Taniec współczesny studiowałam w Holandii. Po powrocie, szukając pracy, trafiłam do poznańskiego zespołu i... zostałam. Mija właśnie mój dziewiąty sezon. Tu jest mi dobrze. Taniec to całe moje życie. Już nie mogę doczekać się spotkania z publicznością!

Inauguracja siedziby Polskiego Teatru Tańca odbędzie 29 kwietnia - w Międzynarodowy Dzień Tańca. Tego dnia zaplanowano m.in. premierę „na żywo” spektaklu „Kurka wodna albo urojenie” w reżyserii Igora Gorzkowskiego i choreografii Iwony Pasińskiej.

– Wyjdziemy też do mieszkańców. Dziedziniec i ulica Taczaka zamienią się w kolorową, taneczną przestrzeń – zapowiada dyrektor teatru. – W ubiegłym roku zainicjowaliśmy akcję Narodowego Tańczenia. Choć odbyła się tylko online, do korowodu poloneza przyłączyło się wielu internautów. W tym roku chcemy zatańczyć już na żywo. Będzie też freestyle i wizualizacje na kamienicy. Każdy, kto nas odwiedzi otrzyma Dziennik Budowy, w którym zamieścimy historię ulicy, kamienicy i teatru. Już dziś zapraszamy!

Jak urządzili się artyści w „nowym” Polskim Teatrze Tańca? Sprawdziliśmy.

Taniec i śpiew w eSTeDe

Gniezno. Centrum Kultury „Scena to dziwna”, znane też jako „eSTeDe”. Placówka w ostatnich latach przeszła spektakularną modernizację. W przebudowywanym obiekcie powstały m.in.: studio nagrań, sala widowiskowa, konferencyjna, prób, wystaw. Nowością jest sala tańca ludowego, z której najbardziej cieszy się Irena Kolanowska, kierownik artystyczny Zespołu Tańca Ludowego „Gniezno”, pasjonatka kultury ludowej, wieloletnia tancerka Zespołu Folklorystycznego „Szamotuły”.

Fotografia wykonana po zmroku przedstawia Centrum Kultury „Scena to dziwna” w Gnieźnie, z zewnątrz. To odnowiony budynek na planie prostokąta z wystającym, przeszklonym szybem windy. Na placu przed budynkiem znajdują się elementy małej architektury – między innymi ławki, kosze na śmieci oraz pojedyncze drzewa. Autorem zdjęcia jest Maciej Motylewski. – Zyskaliśmy piękną przestrzeń, gdzie możemy ćwiczyć. Mamy pokaźną garderobę na kostiumy, a także salę baletową, w której adepci tańca ludowego, będą mogli trenować elementy klasyki – opowiada. – Zespół działa od prawie pięciu lat. Od początku postawiłam sobie za cel zaszczepienie miłości do folkloru i tańca ludowego u dorosłych, młodzieży i dzieci, a także pielęgnowanie i kultywowanie polskiego folkloru – naszego dziedzictwa narodowego, co uważam za szczególnie ważne teraz, gdy młodzi ludzie mają do wyboru tak wiele stylów tańca nowoczesnego. Na szczęście w Gnieźnie pasjonatów tańca ludowego nie brakuje. A kto raz rozkocha się w naszym folklorze, nie będzie chciał z niego rezygnować – zapewnia z uśmiechem.

Tańce regionu szamotulskiego i łowickiego, artyści pod czujnym i profesjonalnym okiem pani Ireny, opanowali perfekcyjnie. Sukcesywnie poznają kolejne.

Fotografia przedstawia próbę Zespołu Tańca Ludowego „Gniezno”. Na głównym planie widać kobietę w rozłożystej spódnicy w kolorowe wzory oraz mężczyznę. Autorem zdjęcia jest Maciej Motylewski. – Zamiłowanie do tańca ludowego i folkloru to całe moje życie. Zaczęłam jako sześciolatka w sekcji baletowej Ośrodka Kultury w Szamotułach, a rok później tańczyłam już krakowiaka w stroju, który własnoręcznie uszyła mi moja mama – wspomina z rozrzewnieniem. – W Technikum, do którego uczęszczałam w Szamotułach, działał Zespół Pieśni i Tańca „Wiwat” i wtedy pod okiem Pani Janiny Foltyn kontynuowałam swoją pasję. Po ukończeniu szkoły tańczyłam w Zespole Folklorystycznym ,,Szamotuły” przy Szamotulskim Ośrodku Kultury i tak moja pasja i miłość do folkloru trwa do dziś. Taniec to moim zdaniem najlepsza forma relaksu – coś dla duszy i dla ciała, a taniec ludowy to żywiołowa muzyka, przepiękne różnobarwne stroje i ogromna dawka emocji. Proszę spróbować – zachęca.

Z odnowionych wnętrz gnieźnieńskiego centrum kultury zadowolona jest również Oliwia Komorowska, wiceprezes Chóru Mieszanego „Metrum”, działającego w mieście od 1983 r. Pasję do śpiewania odziedziczyła po mamie, która lata temu również była członkiem chóru.

- Kontynuuję rodzinne tradycje, nawet pełnię tę samą funkcję w zespole, co mama – śmieje się. – Spotykamy się co poniedziałek i śpiewamy, a repertuar mamy zróżnicowany - od pieśni sakralnych i gospel, po utwory muzyki rozrywkowej. Już nie mogliśmy się doczekać końca remontu. Warunki do śpiewu mamy teraz fantastyczne. Sala została odpowiednio wygłuszona. Możemy też ćwiczyć z orkiestrą – opowiada.

Fotografia przedstawia kilkunastoosobową grupę kobiet i mężczyzn podczas próby. To Chór Mieszany „Metrum” z Gniezna. Uczestnicy siedzą na krzesłach ustawionych w kilku rzędach w przestronnej sali prób. Trzymają kartki z nutami. Autorem zdjęcia jest Maciej Motylewski. Chór często koncertuje. Na koncie ma wiele nagród, zdobytych podczas festiwali i konkursów chóralnych w kraju i za granicą.

– Pandemia trochę nas wstrzymała. Na szczęście spotykamy się już na próbach w ośrodku, bo treningi online w przypadku śpiewu nie pozwalały nam się w pełni rozwinąć – mówi. – Gdy tylko sytuacja epidemiologiczna pozwoli, ruszymy z koncertami. W planach mamy występy w Budapeszcie i Barcelonie. Najważniejsze jednak, że możemy się spotykać, bo chór to nie tylko okazja do śpiewania, ale również długoletnie przyjaźnie i tworzenie sztuki, której w pojedynkę nikt z nas nie byłby w stanie wykreować. – dopowiada*.

W nowe mury Centrum Kultury „Scena to dziwna” wybraliśmy się z kamerą. Oto, co zobaczyliśmy.

Projekt „Adaptacja budynków położonych w Poznaniu przy ul. Taczaka (w tym renowacja kamienicy) na cele kulturalne Polskiego Teatru Tańca wraz z wyposażeniem”. Całkowita wartość przedsięwzięcia to ponad 21 mln zł, z czego dofinansowanie WRPO 2014+ wyniosło ok. 8 mln zł.

Projekt „Zwiększenie atrakcyjności instytucji kultury powiatu gnieźnieńskiego Centrum Kultury „Scena to dziwna” przy ul. Roosevelta 42 w Gnieźnie”. Całkowita wartość przedsięwzięcia to ponad 5,4 mln zł, z czego dofinansowanie WRPO 2014+ wyniosło ok. 4,4 mln zł.

*reportaż powstał przed wprowadzeniem ponownych obostrzeń

Łukasz Karkoszka

Promujemy naszych beneficjentów zmieniamywielkopolskie@umww.pl
Zestaw logotypów: Program Regionalny, Rzeczpospolita Polska, Samorząd Województwa i Unia Europejska