Światła wielkiego miasta, gwar przechodniów, dźwięk przejeżdżającego tramwaju… Na „Niewidzialnej ulicy” Poznania niewidomi i słabowidzący oprowadzą Cię po świecie, którego nie znasz. Nie zobaczysz go, za to dotkniesz, poczujesz i usłyszysz.
Niewidzialna ulica to wyjątkowa wystawa, która wyostrza zmysły. To jedno z trzech takich miejsc w Polsce i jedyne w Wielkopolsce. Za tą wyjątkową inicjatywą stoi poznańskie Centrum Kreatywnej Inspiracji Sp. z o.o. NON PROFIT - przedsiębiorstwo społeczne, któremu zaistnieć pomogły Fundusze Europejskie. Łączy cele biznesowe i społeczne, pomagając osobom niewidomym i słabowidzącym wrócić na rynek pracy. Na jego czele stoi Jolanta Zielińska-Kaźmierczak - społeczniczka, aktywistka i prawdziwy wulkan energii. Gotowa do poświęceń i do walki o godne życie swoich pracowników.
Po zmroku, świt
– Odkąd pamiętam miałam w sobie żyłkę społecznika – przyznaje Jolanta Zielińska-Kaźmierczak.
– W 2016 roku założyłam ze znajomymi stowarzyszenie. Chcieliśmy pomagać i realizować społeczno-artystyczne projekty. Gdy udało nam się uzyskać od miasta miejsce do działania, okazało się, że lokal wymaga kapitalnego remontu. W tym momencie zespół się wykruszył… Zostałam sama. Nie poddałam się, zaczęłam szukać pomysłu na biznes, dzięki któremu mogłabym pomagać innym. Wtedy usłyszałam o niewidzialnej wystawie w Warszawie. Temat był mi bliski, bo w rodzinie mam osoby z niepełnosprawnością wzrokową. Poza tym część remontowanego lokalu w kamienicy nie miała okien i dostępu do dziennego światła. Chciałam to wykorzystać, jednak bez kopiowania już istniejących rozwiązań. Wtedy pomyślałam o ulicy – bo przecież to jest miejsce, gdzie najczęściej spotykamy osoby niewidome. Szukając wsparcia, trafiłam do Fundacji Pomocy Wzajemnej Barka, która pomogła mi założyć przedsiębiorstwo społeczne i pozyskać unijną dotację na ukończenie remontu i utworzenie miejsc pracy. Bez tego nie dałabym rady – opowiada energicznie.
„Niewidzialna ulica” ruszyła w listopadzie 2019 r. Wchodząc na wystawę, przewodnicy w kompletnej ciemności prowadzą uczestników na ulicę, na której muszą zmierzyć się z wieloma, często niedostrzegalnymi na co dzień przeszkodami, ot pozostawiona na chodniku hulajnoga…
– Reszta niech pozostanie tajemnicą, ponieważ osoby niewidome też nie wiedzą, co ich czeka, gdy wyjdą na ulicę – zaznacza Jolanta Zielińska-Kaźmierczak. – Nasz projekt od początku cieszył się dużym zainteresowaniem. Jednak po czterech miesiącach, kiedy przyszła pandemia, myślałam, że to koniec. Było ciężko. Walczyłam o to miejsce każdego dnia. Czasem nie miałam już siły… Ale gdy pomyślałam o tych wszystkich osobach, które nam pomogły, o pracownikach wkładających całe serce w to przedsięwzięcie, zwiedzających dodających nam otuchy i dzielących się swoimi przeżyciami, siły wracały. Kiedyś jedna z odwiedzających zostawiła nam w kronice wstrząsający wpis: „jeszcze dzisiaj rano nie chciałam żyć, ale po przejściu tej wystawy i poznaniu przewodników, czuję, że moje życie nie jest takie złe”. Nogi się pode mną ugięły, gdy to przeczytałam… Za każdym z pracowników kryje się jakaś historia. Ostatnio dołączyła do nas Florida – z pochodzenia Romka. Popłakałam się, gdy poznałam historię jej choroby. Dziewczyna cierpi na rzadką chorobę dziedziczną – wrodzoną ślepotę Lebera typu 2, która prowadzi do utraty wzroku i innych poważnych zmian w organizmie. To schorzenie zdiagnozowano również u jej siostry i siostrzeńca. Jedyną szansą jest terapia genowa, która kosztuje ponad 3,5 mln zł. Floridzie najbardziej zależy, by pomóc trzynastoletniemu siostrzeńcowi, bo jak sama mówi dla niej już nie ma ratunku… – zawiesza głos i dodaje: mam nadzieję, że uda im się pomóc. Chcę nagłośnić tę sprawę.
„Niewidzialna ulica” to nie tylko wystawa, ale również warsztaty artystyczne, kulinarne i muzyczne.
– W trakcie zajęć pokazujemy, jak ważną rolę odgrywają inne nasze zmysły, o których trochę zapomnieliśmy – smaku, węchu, dotyku i słuchu. W planach mamy stworzenie teatru szeptanego, opartego tylko na słowach i dźwiękach. Cały czas poszerzamy naszą ofertę. Czuję, że to miejsce jest potrzebne, nie tylko nam – pracownikom, ale też osobom w pełni zdrowym, by uwrażliwiać się na problemy innych, których nie widzimy, a na niewidzialnej ulicy nagle dostrzegamy – podkreśla.
Kto nie walczy, nie wygrywa
Od początku w zespole jest Ela Stefańska – ciepła, uśmiechnięta. Artystyczna dusza. Podstępna i rzadka choroba genetyczna wywróciła jej życie do góry nogami. Dziś jest osobą słabowidzącą. Mimo trudnych przeżyć nie straciła pogody ducha.
– Poważne problemy ze wzrokiem zaczęły się dziesięć lat temu – wspomina. – Prowadziłam własną działalność związaną z dekorowaniem wnętrz. W pewnym momencie zauważyłam, że coraz częściej mam problem z kolorami – nie potrafiłam ich odróżnić, zestawić ze sobą. Gdy robiło się ciemno nie widziałam schodów, chodnika… Zaczęłam się niepokoić. Pod opieką okulisty byłam od lat, ale nosiłam tylko okulary do czytania. A tu nagle okazało się, że wzrok mi się dramatycznie pogorszył. Nie poddałam się jednak i choć przeszłam na rentę, chciałam dalej być aktywna zawodowo. W oddziale Polskiego Związku Niewidomych dowiedziałam się o „Niewidzialnej ulicy”.
Pani Ela od początku mocno zaangażowała się we współtworzenie ekspozycji. Na co dzień oprowadza zwiedzających i pokazuje im, jak wygląda życie w ciemności.
– Cieszę się, że mogę uświadomić innych, z jakimi trudnościami i emocjami borykają się niewidomi i słabowidzący. Wielu z nas nie wie, jak pomóc osobie z białą laską. Doświadczając poruszania się w ciemności zwiedzający sami zyskują wiedzę, co jest najtrudniejsze w poruszaniu się na ruchliwej ulicy. Wiele osób nie kryje wzruszenia po wyjściu. Obok waloru edukacyjnego, zwiedzanie naszej wystawy to również zabawa i odkrywanie, jak ważną rolę w naszym życiu pełnią pozostałe zmysły – przyznaje. – Sama wiele się uczę. W przeciwieństwie do osób niewidomych od urodzenia, na nowo musiałam poznać otoczenie wokół siebie, nauczyć się funkcjonować w przestrzeni publicznej, zwłaszcza po zmroku. Jeśli jestem na nowym terenie, staram się sama nie chodzić. Nie mam w sobie jeszcze takiej pewności, a i moje pozostałe zmysły nie są tak wyczulone jak osób niewidomych. Mimo to nie poddaję się.
Lekcja życia
– Pandemia dała nam w kość, ale staramy się jakoś utrzymać – przyznaje Jan Chodakowski, aktywny działacz na rzecz osób z niepełnosprawnością wzroku. Od urodzenia niedowidzący. Skończył szkołę dla dzieci niewidomych i niedowidzących w Bydgoszczy. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Po skończonej edukacji przez kilkanaście lat pracował w spółdzielni dziewiarskiej w Poznaniu. Następnie imał się różnych zajęć. Przed „Niewidzialną ulicą” pracował w banku. Jego największą pasją jest muzyka. Przez 30 lat kierował własnym zespołem muzycznym „Talizman”, zapewniając oprawę muzyczną festynom, bankietom oraz uroczystościom rodzinnym.
– Niepełnosprawność nigdy nie była dla mnie barierą nie do pokonania. Zresztą na wychowaniu mieliśmy trzy córki, trzeba więc było sobie jakoś radzić – przyznaje. – Dziś jestem szczęśliwym dziadkiem sześciorga wnucząt – przyznaje z dumą.
Z „Niewidzialną ulicą” związany od ponad dwóch lat.
– Takie miejsca są naprawdę potrzebne, ponieważ przybliżają realia, w których każdego dnia funkcjonują osoby z niepełnosprawnością wzroku. Zdarza się, że zwiedzającym trudno wytrzymać w ciemności i rezygnują. Czy coś mnie zaskakuje? Reakcje i pytania dzieci. Ostatnio ktoś zapytał czy osoba niewidoma może być kierowcą. Może kiedyś, gdy doczekamy się autonomicznych samochodów – mówi z uśmiechem. – Cieszę się, że na naszej ulicy przełamujemy stereotypy i pokazujemy, że osoby z dysfunkcją wzroku mogą pracować i w pełni korzystać z życia. Bo tak naprawdę nie ogranicza nas niepełnosprawność, a bariery, które mamy w sobie.
***
Projekt „Wielkopolskie Centrum Ekonomii Solidarnej”, prowadzony przez Fundację Pomocy Wzajemnej Barka, zapewnia środki finansowe na tworzenie miejsc pracy w nowych i istniejących przedsiębiorstwach społecznych, w tym w spółdzielniach socjalnych. Dodatkowo realizowane są usługi doradcze i animacyjne w środowiskach lokalnych. Przedsięwzięcie realizowane jest od września 2018 r. w ramach Poddziałania 7.3.2 WRPO 2014+. Potrwa do końca czerwca 2023 r. Całkowity koszt projektu to ponad 21 mln zł, z czego unijne dofinansowanie wyniosło ponad 17,6 mln zł. Centrum Kreatywnej Inspiracji Sp. z o.o. NON PROFIT skorzystało ze wsparcia w ramach projektu, przeznaczając dotację w wysokości ponad 117 tys. zł netto (VAT pokryli założyciele) na utworzenie pięciu miejsc pracy. Środki przeznaczone zostały również na dokończenie remontu pomieszczeń i częściowego zakupu wyposażenia potrzebnego do utworzenia i prowadzenia „Niewidzialnej ulicy”.
Łukasz Karkoszka