Nasz Region WRPO 2014+ E-MAGAZYN Fotografia przedstawia grupę młodych ludzi w trakcie zajęć. Siedzą przy stole, a prowadzący omawia z nimi jakąś kwestię. Zdjęcie pochodzi z archiwum beneficjenta.

„Niewidzialna ulica” to nie tylko niezwykła wystawa, ale również warsztaty, gry i zabawy dla zorganizowanych grup (fot. archiwum beneficjenta)

REPORTAŻ: Widzialni z niewidzialnej ulicy

Światła wielkiego miasta, gwar przechodniów, dźwięk przejeżdżającego tramwaju… Na „Niewidzialnej ulicy” Poznania niewidomi i słabowidzący oprowadzą Cię po świecie, którego nie znasz. Nie zobaczysz go, za to dotkniesz, poczujesz i usłyszysz.

Niewidzialna ulica to wyjątkowa wystawa, która wyostrza zmysły. To jedno z trzech takich miejsc w Polsce i jedyne w Wielkopolsce. Za tą wyjątkową inicjatywą stoi poznańskie Centrum Kreatywnej Inspiracji Sp. z o.o. NON PROFIT - przedsiębiorstwo społeczne, któremu zaistnieć pomogły Fundusze Europejskie. Łączy cele biznesowe i społeczne, pomagając osobom niewidomym i słabowidzącym wrócić na rynek pracy. Na jego czele stoi Jolanta Zielińska-Kaźmierczak - społeczniczka, aktywistka i prawdziwy wulkan energii. Gotowa do poświęceń i do walki o godne życie swoich pracowników.

Po zmroku, świt

– Odkąd pamiętam miałam w sobie żyłkę społecznika – przyznaje Jolanta Zielińska-Kaźmierczak.

Fotografia przedstawia kobietę o pogodnej twarzy i jasnych włosach, za ladą. Obok niej stoi ramka z regulaminem miejsca oraz wazon z kwiatami. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik. – W 2016 roku założyłam ze znajomymi stowarzyszenie. Chcieliśmy pomagać i realizować społeczno-artystyczne projekty. Gdy udało nam się uzyskać od miasta miejsce do działania, okazało się, że lokal wymaga kapitalnego remontu. W tym momencie zespół się wykruszył… Zostałam sama. Nie poddałam się, zaczęłam szukać pomysłu na biznes, dzięki któremu mogłabym pomagać innym. Wtedy usłyszałam o niewidzialnej wystawie w Warszawie. Temat był mi bliski, bo w rodzinie mam osoby z niepełnosprawnością wzrokową. Poza tym część remontowanego lokalu w kamienicy nie miała okien i dostępu do dziennego światła. Chciałam to wykorzystać, jednak bez kopiowania już istniejących rozwiązań. Wtedy pomyślałam o ulicy – bo przecież to jest miejsce, gdzie najczęściej spotykamy osoby niewidome. Szukając wsparcia, trafiłam do Fundacji Pomocy Wzajemnej Barka, która pomogła mi założyć przedsiębiorstwo społeczne i pozyskać unijną dotację na ukończenie remontu i utworzenie miejsc pracy. Bez tego nie dałabym rady – opowiada energicznie.

„Niewidzialna ulica” ruszyła w listopadzie 2019 r. Wchodząc na wystawę, przewodnicy w kompletnej ciemności prowadzą uczestników na ulicę, na której muszą zmierzyć się z wieloma, często niedostrzegalnymi na co dzień przeszkodami, ot pozostawiona na chodniku hulajnoga…

– Reszta niech pozostanie tajemnicą, ponieważ osoby niewidome też nie wiedzą, co ich czeka, gdy wyjdą na ulicę – zaznacza Jolanta Zielińska-Kaźmierczak. – Nasz projekt od początku cieszył się dużym zainteresowaniem. Jednak po czterech miesiącach, kiedy przyszła pandemia, myślałam, że to koniec. Było ciężko. Walczyłam o to miejsce każdego dnia. Czasem nie miałam już siły… Ale gdy pomyślałam o tych wszystkich osobach, które nam pomogły, o pracownikach wkładających całe serce w to przedsięwzięcie, zwiedzających dodających nam otuchy i dzielących się swoimi przeżyciami, siły wracały. Kiedyś jedna z odwiedzających zostawiła nam w kronice wstrząsający wpis: „jeszcze dzisiaj rano nie chciałam żyć, ale po przejściu tej wystawy i poznaniu przewodników, czuję, że moje życie nie jest takie złe”. Nogi się pode mną ugięły, gdy to przeczytałam… Za każdym z pracowników kryje się jakaś historia. Ostatnio dołączyła do nas Florida – z pochodzenia Romka. Popłakałam się, gdy poznałam historię jej choroby. Dziewczyna cierpi na rzadką chorobę dziedziczną – wrodzoną ślepotę Lebera typu 2, która prowadzi do utraty wzroku i innych poważnych zmian w organizmie. To schorzenie zdiagnozowano również u jej siostry i siostrzeńca. Jedyną szansą jest terapia genowa, która kosztuje ponad 3,5 mln zł. Floridzie najbardziej zależy, by pomóc trzynastoletniemu siostrzeńcowi, bo jak sama mówi dla niej już nie ma ratunku… – zawiesza głos i dodaje: mam nadzieję, że uda im się pomóc. Chcę nagłośnić tę sprawę.

„Niewidzialna ulica” to nie tylko wystawa, ale również warsztaty artystyczne, kulinarne i muzyczne.

– W trakcie zajęć pokazujemy, jak ważną rolę odgrywają inne nasze zmysły, o których trochę zapomnieliśmy – smaku, węchu, dotyku i słuchu. W planach mamy stworzenie teatru szeptanego, opartego tylko na słowach i dźwiękach. Cały czas poszerzamy naszą ofertę. Czuję, że to miejsce jest potrzebne, nie tylko nam – pracownikom, ale też osobom w pełni zdrowym, by uwrażliwiać się na problemy innych, których nie widzimy, a na niewidzialnej ulicy nagle dostrzegamy – podkreśla.

Kto nie walczy, nie wygrywa

Od początku w zespole jest Ela Stefańska – ciepła, uśmiechnięta. Artystyczna dusza. Podstępna i rzadka choroba genetyczna wywróciła jej życie do góry nogami. Dziś jest osobą słabowidzącą. Mimo trudnych przeżyć nie straciła pogody ducha.

Fotografia przedstawia kobietę o falistych, jasnych włosach, w okularach. Za nią znajdują się najróżniejsze, wielobarwne obrazy wiszące na ścianie. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik.

– Poważne problemy ze wzrokiem zaczęły się dziesięć lat temu – wspomina. – Prowadziłam własną działalność związaną z dekorowaniem wnętrz. W pewnym momencie zauważyłam, że coraz częściej mam problem z kolorami – nie potrafiłam ich odróżnić, zestawić ze sobą. Gdy robiło się ciemno nie widziałam schodów, chodnika… Zaczęłam się niepokoić. Pod opieką okulisty byłam od lat, ale nosiłam tylko okulary do czytania. A tu nagle okazało się, że wzrok mi się dramatycznie pogorszył. Nie poddałam się jednak i choć przeszłam na rentę, chciałam dalej być aktywna zawodowo. W oddziale Polskiego Związku Niewidomych dowiedziałam się o „Niewidzialnej ulicy”.

Pani Ela od początku mocno zaangażowała się we współtworzenie ekspozycji. Na co dzień oprowadza zwiedzających i pokazuje im, jak wygląda życie w ciemności.

– Cieszę się, że mogę uświadomić innych, z jakimi trudnościami i emocjami borykają się niewidomi i słabowidzący. Wielu z nas nie wie, jak pomóc osobie z białą laską. Doświadczając poruszania się w ciemności zwiedzający sami zyskują wiedzę, co jest najtrudniejsze w poruszaniu się na ruchliwej ulicy. Wiele osób nie kryje wzruszenia po wyjściu. Obok waloru edukacyjnego, zwiedzanie naszej wystawy to również zabawa i odkrywanie, jak ważną rolę w naszym życiu pełnią pozostałe zmysły – przyznaje. – Sama wiele się uczę. W przeciwieństwie do osób niewidomych od urodzenia, na nowo musiałam poznać otoczenie wokół siebie, nauczyć się funkcjonować w przestrzeni publicznej, zwłaszcza po zmroku. Jeśli jestem na nowym terenie, staram się sama nie chodzić. Nie mam w sobie jeszcze takiej pewności, a i moje pozostałe zmysły nie są tak wyczulone jak osób niewidomych. Mimo to nie poddaję się.

Lekcja życia

– Pandemia dała nam w kość, ale staramy się jakoś utrzymać – przyznaje Jan Chodakowski, aktywny działacz na rzecz osób z niepełnosprawnością wzroku. Od urodzenia niedowidzący. Skończył szkołę dla dzieci niewidomych i niedowidzących w Bydgoszczy. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Po skończonej edukacji przez kilkanaście lat pracował w spółdzielni dziewiarskiej w Poznaniu. Następnie imał się różnych zajęć. Przed „Niewidzialną ulicą” pracował w banku. Jego największą pasją jest muzyka. Przez 30 lat kierował własnym zespołem muzycznym „Talizman”, zapewniając oprawę muzyczną festynom, bankietom oraz uroczystościom rodzinnym.

Fotografia przedstawia mężczyznę stojącego na chodniku, przed kamienicą. Za nim znajduje się napis „Niewidzialna ulica”. Autorem zdjęcia jest Dominik Wojcik. – Niepełnosprawność nigdy nie była dla mnie barierą nie do pokonania. Zresztą na wychowaniu mieliśmy trzy córki, trzeba więc było sobie jakoś radzić – przyznaje. – Dziś jestem szczęśliwym dziadkiem sześciorga wnucząt – przyznaje z dumą.

Z „Niewidzialną ulicą” związany od ponad dwóch lat.

– Takie miejsca są naprawdę potrzebne, ponieważ przybliżają realia, w których każdego dnia funkcjonują osoby z niepełnosprawnością wzroku. Zdarza się, że zwiedzającym trudno wytrzymać w ciemności i rezygnują. Czy coś mnie zaskakuje? Reakcje i pytania dzieci. Ostatnio ktoś zapytał czy osoba niewidoma może być kierowcą. Może kiedyś, gdy doczekamy się autonomicznych samochodów – mówi z uśmiechem. – Cieszę się, że na naszej ulicy przełamujemy stereotypy i pokazujemy, że osoby z dysfunkcją wzroku mogą pracować i w pełni korzystać z życia. Bo tak naprawdę nie ogranicza nas niepełnosprawność, a bariery, które mamy w sobie.

***

Projekt „Wielkopolskie Centrum Ekonomii Solidarnej”, prowadzony przez Fundację Pomocy Wzajemnej Barka, zapewnia środki finansowe na tworzenie miejsc pracy w nowych i istniejących przedsiębiorstwach społecznych, w tym w spółdzielniach socjalnych. Dodatkowo realizowane są usługi doradcze i animacyjne w środowiskach lokalnych. Przedsięwzięcie realizowane jest od września 2018 r. w ramach Poddziałania 7.3.2 WRPO 2014+. Potrwa do końca czerwca 2023 r. Całkowity koszt projektu to ponad 21 mln zł, z czego unijne dofinansowanie wyniosło ponad 17,6 mln zł. Centrum Kreatywnej Inspiracji Sp. z o.o. NON PROFIT skorzystało ze wsparcia w ramach projektu, przeznaczając dotację w wysokości ponad 117 tys. zł netto (VAT pokryli założyciele) na utworzenie pięciu miejsc pracy. Środki przeznaczone zostały również na dokończenie remontu pomieszczeń i częściowego zakupu wyposażenia potrzebnego do utworzenia i prowadzenia „Niewidzialnej ulicy”.

Łukasz Karkoszka

ZOBACZ TAKŻE