Design thinking to pojęcie, które w ostatnich latach zyskuje w Polsce na popularności. To skuteczna metoda do szukania innowacyjnych rozwiązań i ulepszania istniejących produktów czy usług. Może być wykorzystywana nie tylko w biznesie, ale również przy tworzeniu unijnych projektów, np. rewitalizacyjnych.
U podstaw design thinking - myślenia projektowego leży koncentracja na potrzebach ludzi.
– Metoda ta czerpie ze sposobu myślenia i działania projektantów zajmujących się wzornictwem przemysłowym – mówi Weronika Rochacka Gagliardi, strateg designu i współzałożycielka DESIGN PROVISION. – Początki myślenia projektowego jako metody kreatywnego rozwiązywania problemów sięgają lat sześćdziesiątych XX wieku, jednak spopularyzowanie i przeniesienie tego narzędzia ze świata designu na inne dziedziny to lata dziewięćdziesiąte. Profesor David M. Kelley z Uniwersytetu Stanforda w Kalifornii zaczął wówczas komercyjnie wykorzystywać design thinking do kreowania nowatorskich pomysłów dla biznesu z Doliny Krzemowej. Powołał do życia biuro konsultingowo-projektowe IDEO, a w 2004 r. Instytut Designu na Uniwersytecie Stanforda potocznie zwany d.school. Metoda szybko upowszechniła się i stała się ważnym narzędziem projektowania rozwiązań problemów oraz produktów i usług – opowiada.
Od empatii do prototypu
Design thinking dostarcza innowacyjne rozwiązania, dzięki zastosowaniu odpowiedniej strategii projektowania, składającej się z kilku etapów. Pierwszy to tzw. empatyzacja, wczucie się w potrzeby przyszłych użytkowników. Kluczowe na tym etapie są rozmowy z odbiorcami, poznanie ich uczuć, myśli, obaw, ukrytych motywacji i doświadczeń. Kolejnym krokiem jest definiowanie problemu, a więc zdiagnozowanie co jest istotą problemu.
– Ważne, by w tym procesie uczestniczył interdyscyplinarny zespół specjalistów z różnych dziedzin – podkreśla Weronika Rochacka Gagliardi. – Przykładowo, jeśli planujemy opracować nowy produkt lub usługę dla kobiet w ciąży, istotne, by w zespole były osoby, które na co dzień pracują z ciężarnymi, znają ich bolączki, mogą to być również same zainteresowane lub ich partnerzy. Chodzi o to, by poznać problem z różnych perspektyw – dodaje.
Pomysły i projekty, które powstaną w czasie burzy mózgów powinny zostać jak najszybciej zwizualizowane, dzięki czemu uczestnicy będą mogli przekonać się, czy myślą o podobnych rozwiązaniach.
– Od wizualizacji przechodzimy do szybkiego prototypowania, a więc tworzenia prototypów produktów, które są zbliżone cechami do produktu końcowego. Nie muszą być skomplikowane, mogą, a nawet powinny powstać z najtańszych materiałów – papieru, kartonu. Ważne, by sprawdzić czy to, co zaprojektowaliśmy działa i jest odpowiedzią na potrzeby przyszłych użytkowników, czy jednak musimy sięgnąć po inne rozwiązania – zaznacza Weronika Rochacka Gagliardi.
Od problemu do rozwiązania
Design thinking może być wykorzystywany również przy tworzeniu projektów unijnych, np. dotyczących działań rewitalizacyjnych. W tym przypadku rozpoznanie terenu, pozwoli wypracować odpowiednie rozwiązania.
– Zdarza się, że projekty pisane są z góry założonym rozstrzygnięciem, które jednak może okazać się fiaskiem, jeśli nie uwzględni się potrzeb odbiorców. Na przykład, w przypadku rewitalizacji mieszkańcy nie będą korzystać z odnowionej przestrzeni, bo nie będą czuli, że jest ich. Dlatego sięgając po myślenie projektowe obniżamy ryzyko porażki – podkreśla Weronika Rochacka Gagliardi. – W naszej firmie opieramy się na procesie projektowym według modelu Double Diamond, który pozwala dokładnie rozpoznać na czym polega problem. Pierwsza faza tego procesu – Discover, dotyczy poznania perspektywy użytkowników. Drugi etap - Define, polega na definiowaniu wyzwań na podstawie zdobytych informacji. Trzecia faza procesu to ideacja, czyli czas pracy kreatywnej i projektowania potencjalnych rozwiązań. Na tym etapie często też współpracujemy z użytkownikami. Wreszcie ostatni etap – Deliver, to klasyczne prototypowanie. Sięgnięcie po tę metodę pozwala opracować bardziej efektywne rozwiązania służące lokalnym społecznościom – dodaje.
Łukasz Karkoszka