Najlepszą drogą do samorealizacji jest zachowanie równowagi pomiędzy sferą zawodową i prywatną. O tym, jak sprawnie budować work-life balance, znaczeniu urlopów ojcowskich i roli unijnej dyrektywy w sprawie przejrzystych i przewidywalnych warunków pracy rozmawiamy z Piotrem Michoniem, profesorem Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu autorem bloga i podcastu Ekonomia Szczęścia.
Spełniać się w pracy i w życiu. To utopia czy realny scenariusz?
Bardzo długo wierzyłem, że można osiągnąć szczęście w życiu i w pracy. Jednak, gdy przeanalizujemy wyniki badań i spojrzymy na praktykę, zauważymy, że równowaga między życiem zawodowym a prywatnym jest możliwa tylko wtedy, gdy zmniejszymy nasze oczekiwania wobec obydwu sfer. Nie można być jednocześnie idealnym rodzicem, partnerem i pracownikiem. To niewykonalne. Każda z tych ról pożera: czas, energię, uwagę. Dodatkowo cokolwiek wybierzemy, istnieje ryzyko, że będziemy się porównywać z innymi, którzy okażą się od nas lepsi, czy to w pracy – lepiej zarabiając i szybciej awansując czy pełniąc rolę rodzica – więcej czasu poświęcając dzieciom. Zawsze będzie nam się wydawać, że coś moglibyśmy robić lepiej.
To co możemy zrobić, by zachować równowagę między życiem zawodowym a prywatnym w dzisiejszych czasach?
Przede wszystkim powinniśmy zrozumieć, że nie musimy być najlepsi we wszystkim jednocześnie. Strategią osiągania równowagi może być na przykład zmienność priorytetów. Przez jakiś czas będziemy bardziej poświęcać się pracy, a w innym okresie bardziej skupiać się na życiu rodzinnym. Po drugie powinniśmy unikać porównywania się z innymi. To może być trudne, bo robimy to automatycznie, ale warto spróbować, bo zawsze znajdzie się ktoś lepszy od nas. I po trzecie, wyznaczmy sobie ścisłe granice, np. „o 17 wyłączam komputer”. To szczególnie ważne w dzisiejszych czasach, gdy mamy dostęp do internetu o każdej porze dnia i nocy. W czasie pandemii wiele osób, pracując z domu, zatraciło granicę między życiem zawodowym a prywatnym. Dlatego sami musimy zadbać o równowagę.
Po jakie rozwiązania najczęściej sięgają firmy, chcąc ułatwić pracownikom osiągnięcie work-life balance? Czy benefity to jedyna droga?
Celem przedsiębiorstw nie jest ułatwianie życia pracownikom, a dążenie do utrzymania ich jak największej produktywności. Dlatego medytacyjne czwartki czy owocowe piątki nie zapewnią równowagi, a jedynie sprawią, że będziemy więcej czasu spędzać w firmie, która jest nam przyjazna. Tym, co rzeczywiście sprzyja utrzymaniu work-life balance jest elastyczne podejście do pracy. W jednym z urzędów w Białymstoku wprowadzono rozwiązanie, dzięki któremu pracownicy do pewnego stopnia decydowali o tym, na którą mogą przychodzić do biura. Okazało się, że jedni przychodzą na siódmą, inni na dziesiątą. Nie tylko wzrosło zadowolenie urzędników, ale też mieszkańców, którzy mogą dłużej korzystać z otwartego urzędu. To jest właśnie rozwiązanie, które realnie buduje work-life balance. Trzeba jednak pamiętać, że każdy z nas jest inny. I to co zadowoli rodzica, nie zadowoli singla, co spodoba się młodym pracownikom, niekoniecznie spotka się ze zrozumienie starszej kadry. Nie da się wypracować rozwiązań, które zadowolą wszystkich.
Idea work life-balance stała się na tyle istotna, że w 2019 r. Parlament Europejski przyjął specjalną dyrektywę w sprawie przejrzystych i przewidywalnych warunków pracy w Unii Europejskiej. W Polsce nadal trwają prace nad przystosowaniem Kodeksu Pracy do nowych wymogów. Jedna z najważniejszych zmian dotyczyć będzie urlopu rodzicielskiego, który ma być dłuższy.
Urlopy rodzicielskie funkcjonują u nas już od kilku lat i to nie będzie rewolucja. Znacznie ciekawsze są zapisy dotyczące urlopu dla ojców. To, na co zwraca uwagę Komisja Europejska i Parlament Europejski to rola jaką mają do wypełnienia ojcowie. U nas wciąż pokutuje myślenie, że kwestia zapewniania równowagi między życiem prywatnym a zawodowym dotyczy głównie kobiet. To nieprawda. Cele, jakie przyświecają unijnej dyrektywie, to zachęcenie ojców do większej opieki nad dziećmi i zmiana myślenia pracodawców. Dziś, gdy na rozmowę kwalifikacyjną przychodzi młoda kobieta, pracodawca myśli o niej w kategoriach przyszłej matki. Zmiany, które słusznie próbuje wprowadzić UE, mają sprawić, że gdy na rozmowę przyjdzie młody mężczyzna, u pracodawców też pojawi się myśl, że to przyszły młody ojciec, który pójdzie na urlop rodzicielski. Komisja Europejska dąży więc do stworzenia sytuacji, że nie mamy do czynienia z matką czy ojcem, a po prostu rodzicem. Ostatnio na swoim blogu pisałem, że prawo często zmienia nasz sposób myślenia. Gdy w Polsce wchodziły urlopy ojcowskie, pojawiały się głosy, że mężczyźni nie będą chcieli z nich korzystać. Okazało się, że jest przeciwnie. Mam nadzieję, że wdrażane rozwiązania zmienią nasz sposób myślenia i wyrównają szanse kobiet i mężczyzn na rynku pracy.
Nowością ma być też urlop opiekuńczy.
To rozwiązanie, które pomoże w opiece nad osobami zależnymi – starszymi, niepełnosprawnymi, chorymi. Ma ono tym większe znaczenie, że większości z nas nie będzie stać na opłacenie opieki nad najbliższymi. Poza tym brakuje wykwalifikowanej kadry. Proces starzenia się społeczeństwa sprawia, że wiele osób w wieku 25-50 lat z jednej strony będzie mieć na utrzymaniu dzieci, a z drugiej schorowanych rodziców. Odbije się to na sytuacji zawodowej pracowników. Potrzebujemy rozwiązań, które pomogą utrzymać się tym ludziom na rynku pracy. Przy czym wcale nie oznacza to utrzymania work-life balance. Niestety logika rynku jest inna niż logika opieki. Owszem pracownicy zyskają czas dla najbliższych, ale w ujęciu rynkowym stracą – ominą ich szkolenia, podwyżki, awanse. Mimo prawnych regulacji ich sytuacja na rynku pracy będzie gorsza i urlopy rodzicielskie, opiekuńcze jakkolwiek sprzyjają budowaniu rodzinnych więzi, odbijają się negatywnie w sferze zawodowej. Musimy być tego świadomi.
W ostatnim czasie na popularności zyskuje inna koncepcja - work-life integration, która zakłada współistnienie świata zawodowego i osobistego. Jakie niesie ona ze sobą szanse, a jakie zagrożenia?
To nowy termin, który de facto oznacza to samo. Filozofia dotycząca work-life balance zmieniała się na przestrzeni dekad. Kiedyś dominowało myślenie, że jeśli praca nie przeszkadza rodzinie, a rodzina pracy, to osiągamy równowagę. Później pojawiły się koncepcje, że sfery domowa i prywatna uzupełniają się. Możemy przenieść niektóre umiejętności z domu do pracy i odwrotnie. Dziś pojawia się trend, że jeśli ktoś chce robić dwie rzeczy jednocześnie np. podróżować i pracować, powinien mieć taką szansę. Wiąże się to jednak ze skróceniem czasu pracy zawodowej. W Holandii już 80% kobiet pracuje w niepełnym wymiarze, mężczyźni również pracują krócej. Tak naprawdę jednak ani rozwiązania na poziomie prawnym, ani polityka firm nie stworzy idealnych rozwiązań work-life balanace. Każdy z nas powinien wypracować dla siebie najlepszą opcję. Należy zacząć od zmiany myślenia i odpowiedzenia na pytanie: co jest dla mnie ważniejsze: praca, rodzina, czy czas wolny. Dopiero mając pełną świadomość czego oczekujemy od życia, możemy budować przyjazny i tak potrzebny nam work-life balance.
Rozmawiał: Łukasz Karkoszka