Nasz Region WRPO 2014+ E-MAGAZYN Fotografia przedstawia młodą kobietę w koszuli i słomianym kapeluszu, która siedzi oparta o ścianę, z laptopem na kolanach i smartfonem w ręku, i patrzy przez okno. Zdjęcie pochodzi z adobe stock.

Gig economy dotyczy przede wszystkim branży IT, dziennikarstwa czy projektowania graficznego (fot. adobe stock)

Giggersi podbijają rynek pracy

Coraz więcej z nas pracuje zdalnie i korzysta z zalet freelancingu. Rosnąca popularność elastycznych form zatrudnienia wiąże się z rozwojem gig economy - globalnego trendu uniezależniającego pracowników od jednego pracodawcy. To nowoczesny model pracy zadaniowej, który zyskuje zwolenników, szczególnie wśród pokolenia Y i Z.

Dynamiczny rozwój internetu, a co za tym idzie cyfryzacji wielu dziedzin naszego życia przyczynił się do narodzin na przełomie XX i XXI wieku gig economy. Pod pojęciem „gig” (ang. koncert, występ) kryje się zadaniowy sposób wykonywania pracy usieciowionej i elastycznej. Giggersi nie pracują w oparciu o umowę o pracę, lecz od projektu do projektu, wykonując zadania zlecane przez wielu pracodawców z różnorodnych branż. Zjawisko to najpierw pojawiło się w Stanach Zjednoczonych, a następnie rozpowszechniło globalnie. Dotyczy wielu branż, m.in. IT, copywritingu, dziennikarstwa, szkoleń, tłumaczeń, projektowania graficznego itp.

Realnie i zdalnie

– W gig economy upatruje się trendu wdzierającego się w tradycyjne formy zatrudnienia i jego modele, łamiącego utarte dotąd normy i zasady – mówi dr hab. Agnieszka Ziomek, prof. UEP, Kierownik Katedry Koniunktury i Polityki Gospodarczej Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. – W omawianym modelu można wyróżnić dwa typy zadań. Pierwszy dotyczy projektów czasochłonnych, gdzie kontrolą jakości zajmuje się zamawiający. Są to zadania począwszy od tłumaczenia po projektowanie graficzne, do których rekrutują się freelancerzy dysponujący specyficznymi umiejętnościami lub wiedzą ekspercką. Drugi rodzaj zadań znany jako „praca tłumu”, dedykowany jest osobom dysponującym powszechnymi umiejętnościami. Należą do nich np.: identyfikacja zdjęć, pisanie opinii konsumenckich, czyszczenie zbiorów danych. Popyt na ten rodzaj zadań istnieć będzie do czasu aż algorytmy i sztuczna inteligencja nie wygaszą zainteresowania. Realizacja pracy zadaniowej jest dobrą ofertą dla osób z każdym poziomem wykształcenia, gdyż pozwala dorobić do bieżących zarobków. Zatrudnienie jest szczególnie atrakcyjne dla studentów, młodych rodziców i osób pracujących poniżej swoich kwalifikacji, bez zabezpieczenia socjalnego. Trzeba jednak pamiętać, że praca w tej formie wymaga kreatywności i szerokich kompetencji – podkreśla.

Chociaż model pracy zadaniowej w trybie gig economy zyskuje popularność, trudno oszacować liczbę osób tak pracujących w Polsce.

– Pewną orientację dają dane o liczbie pracujących zdalnie lub w ramach telepracy - to 2,6% osób pracujących w 2023 roku. Jeśli pomniejszyć tą wartość pracujących na umowę o pracę (co stanowi ok 70% pracujących zdalnie), to otrzymamy dopiero ilość zatrudnionych na warunkach umowy cywilno-prawnej oraz samozatrudnionych. Można się jednak domyślać, że część zadań realizowana jest też w formie pracy nierejestrowanej, jako wolontariat oraz w szarej strefie – zauważa dr hab. Agnieszka Ziomek, prof. UEP.

Coraz bardziej online

Wpływ na rozwój gig economy ma cyfryzacja i poszukiwanie przez przedsiębiorców rozwiązań pozwalających na szybszy wzrost wydajności pracy.

Fotografia przedstawia młodego, uśmiechniętego mężczyznę z zaczesanymi na bok włosami, który siedzi przy stoliku i pracuje przy laptopie. Obok stoi kwiat. Zdjęcie pochodzi z adobe stock. – Działania w chmurze, dobre systemy zabezpieczeń transferu danych oraz doskonalenie ochrony praw własności intelektualnej, stanowią dobry grunt do budowania nowych modeli biznesu i podnoszenia konkurencyjności. Upowszechnienie się pracy zdalnej jest także sprzymierzeńcem dla zmian stylu zatrudnienia, co prowadzi do łatwiejszej akceptacji pracy platformowej, portfelowej, voucherowej, dzielenia stanowiska pracy czy zatrudnienia wspólnego – podkreśla dr hab. Agnieszka Ziomek, prof. UEP.

Praca w trybie gig economy, choć ma wiele zalet, niesie ze sobą też pewne zagrożenia, szczególnie widoczne z perspektywy interesów pracowniczych.

– Pracownik nie kontaktuje się z pracodawcą, ale z pośrednikiem, czyli algorytmem. Nie ma wpływu na proces wyboru i rezygnacji, a także na dostęp do szkoleń w miejscu pracy, bo de facto miejsce pracy tu nie występuje. Firmy związane z gig economy, dzięki zdalnej komunikacji, nie są geograficznie zdefiniowane, mogą więc pozyskiwać umiejętności z każdego miejsca na Ziemi. Niższy koszt zatrudnienia pozaetatowego powoduje, że nastawione są na krótką współpracę i częstą rotację. Jak wynika z badań, osoby wykonujące prace zadaniowe przyznają, iż oferowane warunki nie są tak atrakcyjne finansowo, jak zatrudnienie na umowę. Istnieje też niebezpieczeństwo utraty kontroli nad własnością intelektualną autora, czy wynagrodzeniem – wyjaśnia.

Eksperci są zgodni, że gig economy wraz z dalszym rozwojem branży teleinformatycznej, będzie odgrywać coraz większą rolę na rynku pracy. Chcąc związać się z tym modelem zatrudnienia warto inwestować w szkolenia i kursy, zgodnie w trybem long life learning – uczenia się przez całe życie, tak aby skutecznie odpowiedzieć na wyzwania, jakie stawia przed nami stały postęp technologiczny. Z pomocą przychodzą nam Fundusze Europejskie, dzięki którym w regionie realizowane są przedsięwzięcia pozwalające mieszkańcom zdobyć nowe kwalifikacje. Proces uczenia się przez całe życie wspiera m.in. Baza Usług Rozwojowych.

W pewnym uproszczeniu działanie BUR można przyrównać do portalu zakupowego, z tym, że tutaj oferowane są po prostu szkolenia. Po wybraniu odpowiedniego kursu można zwrócić się z wnioskiem do regionalnego operatora, aby ten dofinansował jego koszty – co do zasady w tej perspektywie UE można liczyć na zwrot w wysokości maks. 70 proc. - Baza to panaceum na zwiększenie przewagi konkurencyjnej firm, przy niewielkim zaangażowaniu własnych nakładów finansowych – mówią przedsiębiorcy, którzy skorzystali z oferty BUR w perspektywie 2014-2020. Jak będzie w najbliższych latach? 30 listopada br. zostały podpisane umowy z operatorami. Będą oni finansować usługi rozwojowe realizowane w pięciu podregionach: kaliskim, konińskim, leszczyńskim, pilskim oraz poznańskim wraz z miastem Poznań. W gronie sygnatariuszy znaleźli się: Agencja Rozwoju Regionalnego S.A. w Koninie, Fundusz Rozwoju i Promocji Województwa Wielkopolskiego S.A., Wielkopolska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości Sp. z o.o., Krajowa Izba Gospodarcza oraz Fundacja Kaliski Inkubator Przedsiębiorczości. Umowy w imieniu zarządu województwa wielkopolskiego podpisał wicemarszałek Wojciech Jankowiak. Całkowita wartość wszystkich projektów to ponad 200 mln zł, z czego 141 mln zł to środki z Funduszy Europejskich dla Wielkopolski. Więcej informacji a ten temat można znaleźć tutaj.

Łukasz Karkoszka

ZOBACZ TAKŻE