Za zwyczajnymi drzwiami siedziby Fundacji Mielnica piszą się nadzwyczajne historie. Spotykamy ludzi, którzy mimo trudności i niepełnosprawności, nie poddają się. Uśmiech, szczerość, otwartość na drugiego człowieka są tu codziennością. A „Akcja aktywizacja” pomaga im w osiąganiu społecznych i zawodowych celów.
Od 35 lat Fundacja Mielnica w Koninie pomaga osobom z niepełnosprawnościami, głównie intelektualną. To tu powstał jeden z pierwszych w Polsce Warsztatów Terapii Zajęciowej. Zakres działalności organizacji jest szeroki – od Środowiskowego Domu Samopomocy, Ośrodka Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczego przez Zakład Pracy Chronionej aż po Gospodarstwo Agroturystyczno-Pomocnicze. Fundacja rozwijając swoją działalność często sięga też do unijną pomoc. Ostatnia dotacja pozwoliła ruszyć z projektem „Akcja aktywizacja”, którego głównym celem jest włączenie podopiecznych organizacji w struktury rynku pracy.
Pokonać lęk i uwierzyć w siebie
– Na naszym terenie brakowało projektów skierowanych do osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi, które pomogłyby im nabyć umiejętności przydatne na rynku pracy. Bardzo chcieliśmy to zmienić – przyznaje Nikola Juzala-Grabowska, członek zarządu fundacji, absolwentka prawa, z sektorem organizacji pozarządowych związana od lat. Podkreśla, że chęć niesienia pomocy najsłabszym wyniosła z rodzinnego domu i choć myślała, że zawodową przyszłość zwiąże ze światem Temidy, ostatecznie wybrała trzeci sektor.
– Tu jest wiele dobrego do zrobienia i potrzeba wielu rąk do pracy – mówi. – Pracodawcy podchodzą do osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi dość nieufnie. Zresztą te osoby też są obarczone dużym lękiem przed nieznanym. Tę niepewność widzę u naszych podopiecznych, często zadręczają się myślami, czy sobie poradzą, jak zostaną odebrani... Przez lata wmawiano im, że renta to jedyne o czym mogą marzyć. A to nieprawda. Naszymi działaniami pokazujemy im, że mogą być pełnowartościowymi pracownikami, umacniamy ich samoocenę i staramy się też przekonać, że chcieć, to móc – podkreśla.
W ramach projektu 80 uczestników skorzystało do tej pory ze wsparcia psychologa, prawnika, doradcy zawodowego i pracownika socjalnego. Wszyscy przeszli trening umiejętności społecznych. Kolejnym etapem są szkolenia zawodowe dla 60 osób.
– Wybraliśmy takie profesje, dzięki którym uczestnicy będą mogli znaleźć pracę m.in. w naszej fundacji. W ten sposób trochę szykujemy sobie kadrę, gdyż mamy wiele jednostek organizacyjnych – opowiada Nikola Juzala-Grabowska. – Na przykład prowadzimy gospodarstwo agroturystyczne przy jeziorze i chcemy je rozwinąć na tyle, by nasi podopieczni mogli je obsługiwać – zajmowaliby się nie tylko ekologiczną uprawą warzyw i owoców, ale również dbali o turystów, którzy nas odwiedzą. Prowadzimy też Zakład Pracy Chronionej, w którym szyjemy ubrania robocze. Dlatego na jednym z kursów uczestnicy mogą zdobyć kwalifikacje pomocnika szwalni. To profesja, w której ciągle brakuje wykwalifikowanych rąk do pracy. Przygotowaliśmy też szkolenie animatora czasu wolnego. Nasza fundacja organizuje różnego rodzaju turnusy rehabilitacyjne, wycieczki i imprezy integracyjne więc nasi podopieczni mogliby pracować np. jako wolontariusze. Mamy nadzieję, że z sześćdziesiątki uda się wyłonić trzydziestkę chętnych, którzy skorzystają ze staży zawodowych. Liczymy, że co najmniej dziesięć osób znajdzie pracę. Nie tylko u nas w fundacji, ale i w innych zakładach pracy. Czas przełamać negatywne stereotypy na temat niepełnosprawności intelektualnej – podkreśla.
Po nitce do… pracy
Zaglądamy do sali. Podopieczni w skupieniu poznają tajniki szycia. Już przy wejściu spotykamy się z ciepłym przyjęciem. Kilka osób wycina wzory i szyje ręcznie, część pracuje przy maszynie.
– Ja chętnie udzielę wywiadu – mówi z uśmiechem pan Adam. – Bardzo mi się podobają zajęcia. Uczymy się szyć, by później pracować w zakładzie pracy chronionej. Dopiero od kilku dni poznaję zasady krawiectwa, ale dobrze mi to wychodzi. Atmosfera na zajęciach jest super. Wie pan, trzeba iść do przodu, nie możemy się poddawać. Skończyłem szkołę średnią o profilu zarządzanie informacją, teraz jestem związany z fundacją. Jedna z terapeutek powiedziała mi kiedyś, że poradziłbym sobie na rynku pracy. Wtedy nie byłem przekonany, ale tu w fundacji widzę, że rzeczywiście mógłbym podjąć pracę i poznać nowych ludzi. Mam nadzieję, że mi się to uda – mówi z przekonaniem i dodaje, że w wolnym czasie lubi jeździć na rowerze, słuchać muzyki, spacerować z psem. – Pomagam też rodzicom w domu – dodaje z satysfakcją.
Parę słów decyduje się też opowiedzieć o sobie pani Ola. Uśmiechnięta, ciepła, pełna optymizmu.
– Szyciem interesowałam się od zawsze, już w szkole nauczyłam się wyszywać haftem krzyżykowym i łańcuszkowym. Nawet parę prac przyniosłam pokazać – mówi i wyciąga z torebki wyszywanego kotka i różową poszewkę na poduszkę. – Ładne? Cieszę się, że się podoba. Wie pan, to pracochłonne zajęcie, czasem trzeba siedzieć parę godzin nad jedną wyszywanką. Cierpliwość to podstawa – opowiada, uśmiechając się delikatnie. – Dlaczego biorę udział w tych zajęciach? Trzeba się uczyć nowych rzeczy. Jakiś fach w ręku warto mieć, bo jak zabraknie rodziców, to co zrobimy? Trzeba będzie sobie poradzić. Takie życie – zamyśla się i dodaje: – Od jakiegoś czasu mieszkam w Koninie, przeprowadziliśmy się tu ze wsi. Teraz mam blisko do sklepu, lekarza i do fundacji – cieszy się.
Od maszyny odrywa się na chwilę pani Agnieszka. Uśmiechnięta, zaangażowana w pracę do tego stopnia, że na zajęcia przywiozła maszynę pożyczoną od teściowej.
– Dopiero kilka dni uczymy się, a już poszyliśmy worki, peleryny dla ministrantów, a teraz flagi wyszywamy na 3 Maja. Szczerze? Nigdy mnie do krawiectwa jakoś nie ciągnęło. Skończyłam szkołę zawodową o profilu kucharskim, bo tam można było dobrze zjeść – śmieje się. – To miejsce poleciła mi moja sąsiadka, powiedziała: „spróbuj, potrzebują tam ludzi do pracy”. No i tak dostałam się do projektu. Liczę, że uda mi się znaleźć pracę. Dom, dzieci trzeba utrzymać.
Z sercem na dłoni
Wychodząc zaczepia nas jeszcze pani Jolanta. To prawdziwa złota rączka. Mimo przeciwności losu i choroby z optymizmem spogląda w przyszłość.
– Mam dużą nadwzroczność, dlatego na maszynie nie mogę szyć, ale ręcznie nie ma problemu. Skończyłam szkołę dziewiarską. Oooo czego tam nie szyliśmy – ciepłą odzież, szaliki, rękawiczki, skarpety na zimę. Z włóczki zrobię wszystko. Przy komputerze niestety nie mogę pracować, bo mogę stracić wzrok, ale nie poddaję się. Dużo kursów zrobiłam – bukieciarski, z ratownictwa medycznego, masażu, kosmetyki też rozprowadzam, a co – mówi pewnie. – Widzi pan, żadnej pracy się nie boję, wiele osób jest zaskoczonych, że tyle robię. Siedzenie w domu to nie dla mnie. Tu atmosfera jest wspaniała. Wszyscy są szczerzy, a to najważniejsze, bo nie znoszę kłamstwa. Fajnie mi się rozmawia ze wszystkimi, nawet z panem…
– A teraz pokażcie swoje prace, skoro tyle o nich opowiadaliście. Pochwalcie się tym, co już zrobiliście – zachęca Elżbieta Nowak, prowadząca zajęcia z podstaw krawiectwa. – Uczę wszystkiego – przeróbek, szycia, fastrygowania. To bardzo wdzięczni uczniowie. Cieszą się z każdego małego sukcesu. A teraz do zdjęcia się ustawcie...
– Więcej wam już nie przeszkadzamy, wracajcie spokojnie do pracy – mówi Nikola. – Praca z osobami z niepełnosprawnościami intelektualnymi jest naprawdę wdzięcznym zajęciem. Tu nie ma miejsca na udawanie. Jak coś zrobimy nie tak, dowiemy się, jak mamy gorszy dzień – też dostaniemy odpowiedni przekaz. Czasem są cięższe dni, ale ich uśmiech wynagradza wszelkie trudy – podkreśla.
***
Projekt „Akcja aktywizacja” realizowany jest w ramach Poddziałania 7.1.2. Aktywna integracja - projekty konkursowe Wielkopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2014-2020. Całkowita wartość przedsięwzięcia to ponad 997 tys. zł, z czego unijne dofinansowanie wyniosło ponad 847 tys. zł. Projekt rozpoczął się we wrześniu 2022 r. i potrwa do końca sierpnia 2023 r. Łącznie wsparciem objętych zostanie 80 osób z niepełnosprawnościami.
Łukasz Karkoszka