Nasz Region WRPO 2014+ E-MAGAZYN Na zdjęciu widoczna jest grupa dzieciaków z nauczycielkami. Wszyscy siedzą na dywanie w niewielkiej sali. Autorem fotografii jest Dominik Wójcik.

Ferajna to jedna wielka rodzina (fot. Dominik Wójcik)

REPORTAŻ: Ferajna równych szans

Nie ma tu dzwonków, zadań domowych i sztywnego podziału uczeń - nauczyciel. Jest za to czas na rozmowę, wspólne bycie z dzieciakami i naukę bez presji. Edukacyjna Ferajna, to coś więcej niż szkoła. To wyjątkowe i inspirujące miejsce, w którym chce się być i uczyć.

Na spokojnym osiedlu domów jednorodzinnych tuż przy poznańskim Rezerwacie Przyrody Żurawiniec jeden budynek wyróżnia się spośród innych. Kolorowe wstążki w ogrodzie, uśmiechnięte drewniane buźki na płotach i głos rozbawionych dzieciaków dobiegający z ogrodu, to znak, że trafiliśmy do Edukacyjnej Ferajny. To wyjątkowa szkoła, w której nieszablonowe podejście do nauki rozbudza w uczniach zamiłowanie do samodzielnego zdobywania wiedzy.

Uczymy samodzielności

Dzieciaki, łapiące w ogrodzie promienie jesiennego słońca, wskazują nam wejście. W drzwiach wita nas Adriana Niedbała, jedna z założycielek Fundacji Edukacyjnej Ferajna. Od osiemnastu lat prowadzi w Poznaniu szkołę językową dla dzieci i młodzieży „Papuga”. Mama trzech córek, po godzinach pasjonatka kolarstwa górskiego. Uśmiechnięta, emanuje wewnętrznym spokojem.

– Tu wszyscy mówimy sobie po imieniu, ok? – rzuca z uśmiechem.

Po chwili dołącza do niej Karolina Szafrańska-Bąk - współzałożycielka fundacji. Z wykształcenia specjalistka ds. komunikacji i coach, z zamiłowania edukatorka. Mama dwóch córek. Z kubkiem gorącej kawy siadamy w świetlicy. W salach na górze trwają lekcje. Przy stoliku kilku uczniów zajmuje się samodzielną pracą.

– Założyłyśmy Ferajnę, bo chciałyśmy mieć wpływ na jakość kształcenia dzieciaków. Od edukacji bowiem wszystko się zaczyna. To sfera, w której podejmuje się pierwsze decyzje, bierze się odpowiedzialność za swoje czyny, kształtuje się swoje zainteresowania i buduje własną świadomość. To też pierwszy powiew wolności – mówi z przekonaniem Karolina.

– Chciałyśmy dać dzieciom i rodzicom możliwość wyboru między szkołą publiczną a nauczaniem domowym, stworzyć inspirujące środowisko do zdobywania wiedzy i poszerzania horyzontów. Nasza filozofia nauczania i bycia w kontakcie z dzieckiem jest bliska podejściu duńskiego pedagoga Jespera Juula. Dla nas to oznacza uczenie dzieci samodzielności, podejmowania inicjatyw i brania odpowiedzialności za wykonywanie zadań. To niełatwe, ale uczymy się tutaj tego wszyscy - nauczyciele, dzieci, rodzice – dodaje Adriana.

Szczerość i autentyczność

Ferajna ruszyła we wrześniu 2019 roku z pięciorgiem uczniów. Dziś liczy 80 osób (podopiecznych i nauczycieli). Obejmuje edukację domową dzieciaków z klas 0-8. Dzień rozpoczyna się od wspólnego kręgu. To moment na rozmowę, podzielenie się swoimi emocjami, troskami, radościami, a czasem tylko na zwyczajne „cześć”. Zajęcia zaczynają się o 9. Oprócz tradycyjnych lekcji, jest czas na projekty edukacyjne, pracę własną, wycieczki, wyjścia w miasto na inspirujące wydarzenia artystyczne. W placówce organizowane są też spotkania z ciekawymi ludźmi, szkolenia rozwojowe i komunikacyjne oraz warsztaty związane z neuroróżnorodnością. Nowatorskim rozwiązaniem jest system tutorski.

Zdjęcie ukazuje dwie młode uczennice pochylone nad zeszytami, w których pilnie notują. Autorem fotografii jest Dominik Wójcik. – Mamy dziesięciu tutorów. Dzieci same mogły wybrać z kim będą pracować. Każdy ze specjalistów najpierw przeprowadził kampanię promocyjną swojej osoby – śmieje się Karolina. – Celem pracy tutora jest wszechstronny rozwój podopiecznego, który obejmuje wiedzę, umiejętności i postawy, zarówno w sferze rozwoju osobistego, jak i edukacyjnego. Ten system przynosi wspaniałe rezultaty. Obserwujemy, jak ze spotkania na spotkanie nasze dzieciaki zmieniają się i jesteśmy pod wrażeniem – podkreśla.

– Oczywiście dojście do etapu, na którym obecnie jesteśmy, nie było proste. Od początku jednak stawiałyśmy na autentyczność i szczerość. Ferajna to taki większy dom – mamy swoje problemy, ale nie ściemniamy. Mówimy jak jest, a gdy pojawiają się trudności szukamy najlepszego rozwiązania. Zaufanie to u nas podstawa. Uczymy się tego wszyscy, także rodzice w stosunku do dzieci. Wielu trudno przyjąć do wiadomości, że nie mogą siedzieć w plecaku dziecka – kontrolować, sprawdzać czy wręcz rozwiązywać za niego zadania. Raz w miesiącu zapraszamy rodziców na pogaduchy na różne tematy, rozwiewamy wątpliwości – dodaje Adriana.

Zaglądamy na lekcje. Pytamy dzieciaki, za co lubią Ferajnę.
– Za to, że każdy może uczyć się inaczej – woła dziewięcioletnia Hania
– Lubię Ferajnę dlatego, że mamy bardzo fajne lekcje i mam tu wielu przyjaciół, z którymi mogę się bawić – dodaje siedmioletnia Maja.
– A ja lubię nasze kręgi – woła dziewięcioletni Jaś.
– A ja za to, że nas uczy języków – dopowiada sześcioletnia Klara.
– Za szacunek do dzieciaków i wspólny czas młodszych ze starszymi – mówi trzynastoletnia Łucja.
– Za to, że mamy ciekawe projekty, wyprawy i wolny czas po szkole – dodaje trzynastoletnia Werka.

Gdy szkoła jest kobietą

Ferajna działa na bazie fundacji. Dla założycielek od początku istotne było połączenie wątku biznesowego i misyjnego. Ekonomia społeczna okazała się dla nich najlepszym rozwiązaniem. Z pomocą przyszły też Fundusze Europejskie, które od lat wspierają rozwój społecznych modeli biznesu.

Na fotografii widoczna jest nauczycielka przytulana przez gromadkę dzieci. Autorem zdjęcia jest Dominik Wójcik. – Za naukę się u nas płaci, ale działając jako fundacja mamy możliwość ubiegania się o środki czy to na stypendia czy na dofinansowanie dla naszych uczniów. Szkoła jest egalitarna. Mamy uczniów, którzy chodzą w markowych ubraniach i takich, którzy są dumni z tego, że ubierają się w second handach, mamy wierzących i niewierzących. Nie zamykamy się na nikogo. W różnorodności tkwi nasza siła – mówi z dumą Adriana.

O społecznym zaangażowaniu placówki świadczy też fakt, że jest to miejsce zawodowej aktywizacji kobiet, które na wiele lat wypadły z rynku pracy. Do tej pory cztery dziewczyny odnalazły tu swoje zawodowe powołanie.

– Śmiejemy się, że Ferajna jest kobietą. To, że możemy pomóc dziewczynom, za którymi często stoją bolesne historie, przełamać ich niską samoocenę i patrzeć, jak się rozwijają, jest dla nas największą nagrodą. Często są to samotne matki, które mogą tu przyprowadzić swoje dzieciaki. Ma się nimi kto tu zająć, a one mogą rozwinąć skrzydła – opowiada Karolina. – Szukamy już kolejnych chętnych, bo we wrześniu ruszyłyśmy z liceum i potrzebujemy dodatkowej kadry.

– Możliwość sięgnięcia po Fundusze Europejskie była dla nas niezmiernie ważna. Skorzystałyśmy ze wsparcia w ramach projektu „Wielkopolskie Centrum Ekonomii Społecznej”, prowadzonego przez Fundację Pomocy Wzajemnej Barka. Dotacje dały nam poczucie bezpieczeństwa, co było szczególnie ważne na początku działalności. Zapewniły środki na wypłatę wynagrodzeń, pozwoliły doposażyć szkołę… O, a teraz będzie bardzo głośno, bo dzieciaki wracają z ogrodu – śmieje się Adriana. – To chyba czas, by zajrzeć do Ani, jednej z dziewczyn, która podjęła u nas pracę.

Kraftowe królestwo Ani

Tuż za domem znajduje się przestrzeń warsztatowa, w której dzieciaki przy pomocy rozmaitych technik plastycznych, tworzą cuda z papieru i materiałów recyklingowych, poznają też świat wzornictwa. Gdy wchodzimy Ania pracuje właśnie nad halloweenowymi dekoracjami.

– Witajcie w moim królestwie – śmieje się. – Tu prowadzę zajęcia kraftowe, które są połączeniem techniki i plastyki. Pracuję z dzieciakami też w ogrodzie, a zdarza się, że próbujemy też sił w stolarstwie. Wycinanki, wyklejanki, malowanki - tworzymy tu wszystko ze wszystkiego – opowiada.

Zdjęcie przedstawia kobietę w czarnych włosach, na tle regałów z materiałami plastycznymi. Autorem fotografii jest Dominik Wójcik. Ania do Ferajny trafiła przez przypadek, ponad dwa lata temu zwerbowana przez koleżankę.

– Powiedziała, żebym spróbowała. Nie byłam przekonana, moja samoocena była dość niska, bo ponad dziesięć lat nigdzie nie pracowałam. Postanowiłam jednak spróbować. Dziewczyny we mnie uwierzyły, więc powoli i ja zaczęłam w siebie wierzyć. Dziś jestem panią od plastyki, o czym tak naprawdę w skrytości serca marzyłam. Ale wcześniej życie pisało różne inne scenariusze. Skończyłam szkołę gastronomiczną, potem zajmowałam się architekturą, konstrukcjami budowlanymi, pracowałam w agencji nieruchomości… Działo się, ale w końcu odnalazłam swój drugi dom. Bez Ferajny nie wyobrażam sobie życia. I co najważniejsze - otworzyłam się na ludzi, czego najlepszym dowodem jest, że z wami rozmawiam – uśmiecha się.

Wracamy jeszcze na chwilę do szkoły. Żegnając się pytamy Adrianę i Karolinę z czego są najbardziej dumne.

– Z naszych dzieciaków. Z tego, że przychodzą do nas z uśmiechem, że tęsknią nawet w wakacje, że chcą się uczyć, że wychodzą z własnymi pomysłami – mówi Karolina.

– Z kadry, która wkłada w swoją pracę całe serce i rodziców, którzy nam zaufali i nie poddali się społecznej presji, zakładającej, że szkoła to tylko rygor, natłok obowiązków, prac domowych. U nas jest inaczej, bo może być inaczej, a edukacja może równać się z tym, co nazywamy szczęśliwym dzieciństwem – dodaje Adriana.

***

Projekt „Wielkopolskie Centrum Ekonomii Społecznej”, prowadzony przez Fundację Pomocy Wzajemnej Barka, zapewniał środki finansowe na tworzenie miejsc pracy w nowych i istniejących przedsiębiorstwach społecznych, w tym w spółdzielniach socjalnych. Dodatkowo realizowane były usługi doradcze i animacyjne w środowiskach lokalnych. Całkowity koszt projektu to ponad 19,6 mln zł, z czego unijne dofinansowanie wyniosło ok. 16,6 mln zł. Fundacja Edukacyjna FERAJNA skorzystała ze wsparcia w ramach projektu, pozyskując dotację na utworzenie czterech miejsc pracy. Skorzystała również z doradztwa ogólnego, biznesowego, specjalistycznego, szkoleń, a także kursów zawodowych dla 32 osób, staży oraz wsparcia specjalisty ds. reintegracji. Organizacja skorzystała również z tzw. mechanizmu ukraińskiego, dzięki któremu zrealizowała 10 półkolonii, 16 warsztatów edukacyjnych, a 30 osób objęto opieką szkolną.

Łukasz Karkoszka

ZOBACZ TAKŻE