5
nasz region 4 | 2015
Rozmowa
niezależnie od tego, co ta osoba robi. Doceniamy kucharzy czy
kelnerów. Przeświadczenie, że w kształcenie zawodowe warto in-
westować, staje się powszechne. A może się ono odbywać na
różnych poziomach. Absolwent szkoły zasadniczej może uzyskać
dyplom zawodowy, uzupełnić wykształcenie w liceum dla doro-
słych i kontynuować naukę na uczelni oraz zmienić swój fach na
kwalifikacyjnych kursach zawodowych. Takie możliwości przygo-
towania zawodowego dają młodym ludziom znacznie większe
szanse na rynku pracy. Także na rynku europejskim: czy nasi
hydraulicy lub murarze jechaliby za granicę, gdyby im się to nie
opłacało?
A jednak młodzi ludzie wciąż nie garną się do szkół czy
szerzej – placówek kształcenia zawodowego. Jak to zmienić?
Musimy szanować każdego człowieka – tego, który kończy
studia humanistyczne i tego, który kończy „zawodówkę”. Musi-
my mówić dobrze o każdym, kto dobrze wykonuje swoją pracę –
i wynagradzać w zależności od zaangażowania w pracę, a nie jej
rodzaju. A co najważniejsze – nie wolno zapominać o wykształ-
ceniu pracodawców. Buntuję się przeciwko opiniom głoszącym,
że mamy kogoś wyszkolić do rynku pracy, a dlaczego – pytam –
nie kogoś tworzącego rynek pracy? Przecież jeśli jest się dobrym
w swym fachu, można pracować nie tylko u pracodawcy, ale też
założyć własną firmę i świadczyć usługi bezpośrednio dla klienta
albo być podnajmowanym pracownikiem u potentata na rynku
pracy. Wielka więc rola nauczycieli, którzy powinni pokazywać
różne ścieżki – z jednej strony kształcenia, a z drugiej rozwoju
zawodowego.
Jak wyglądają te relacje na wielkopolskim rynku pracy
– oferta edukacyjna jest dostosowana do oczekiwań pra-
codawców? Młodzież przychylniej spogląda na kształcenie
zawodowe?
Od 2006 do 2014 roku w całej Polsce wzrosła o siedem pro-
cent liczba uczniów wybierających kształcenie zawodowe, w sa-
mej Wielkopolsce w tym roku ponad 58 procent absolwentów
gimnazjów wybrało szkoły o profilu zawodowym – zasadnicze
i technika. To zdecydowanie więcej niż rok temu. Taka jest już
tendencja od kilku lat. Ale to nie znaczy, że rynek pracy został
nasycony. Za dostosowanie kierunku kształcenia do rynku pra-
cy odpowiada starosta wraz z dyrektorami szkół na jego terenie.
I taki właśnie był zamysł polityki przyznania starostom prowadze-
nia szkół zawodowych – oni najlepiej wiedzą, w jakim kierunku
rozwija się ich subregion, choć nie zawsze mają na to fundusze
i ku temu preferencje. W Wielkopolsce są powiaty, których rozwój
świadczy o tym, że ich włodarze mają świetne rozeznanie rynku
pracy, prognozują go, a także kształtują, opierając się nie tylko
na tym, co będzie, lecz sami go tworząc. To np. powiaty poznań-
ski, wrzesiński. Zaczyna się też nareszcie rozwijać, odstająca do-
tąd pod względem wysokiego bezrobocia, północ Wielkopolski.
Wielka w tym rola doradztwa zawodowego, w ramach którego
diagnozuje się potrzeby uczniów, pomaga w planowaniu karie-
ry zawodowej, prowadzi się działalność informacyjno-doradczą
oraz zajęcia przygotowujące do podjęcia pracy zawodowej. Z ba-
dań wynika, że w Wielkopolsce młodzież najczęściej wybiera za-
wód technika informatyka, ekonomisty, logistyka, mechatronika
i sprzedawcy. Dyrektorzy szkół i starostowie w naszym regionie
są świadomi konieczności kształcenia zawodowego, ale często
podkreślają – i mają rację! – że utworzenie stanowiska do nauki
dla licealisty jest dużo tańsze niż dla ucznia „zawodówki”, któremu
dla efektywnej edukacji trzeba stworzyć warsztaty, laboratoria.
To chyba nie jest aż tak wielki problem, przecież można
współpracować z zakładem pracy. Uczniowie mogą uczęsz-
czać na praktyki, zbierać doświadczenie „na polu walki”,
a nie tylko na „poligonie”. Ot, choćby unijny projekt „Czas
zawodowców”.
Oczywiście – to się dzieje. Wspomniany projekt nieprzypad-
kowo dookreślony frazą „wielkopolskie kształcenie zawodowe”
zainicjował nowe i nowoczesne myślenie o kształceniu powiąza-
nym z równoległym zdobywaniem doświadczenia zawodowego.
Został doskonale przyjęty przez szkoły i pracodawców. To dzię-
ki niemu udało się u wielkopolskich pracodawców zorganizo-
wać praktyki i staże dla uczniów, rozwinąć i – co ważne! – upo-
wszechnić system doradztwa edukacyjno-zawodowego. Mamy
nareszcie nowe, innowacyjne programy kształcenia modułowego
i skutecznie wdrożony system kształcenia e-learningowego. Ko-
rzyści okazały się więc obustronne, tu nikt nikomu nie świadczył
uprzejmości – nauczyciele zostali przygotowani do prowadzenia
zajęć w oparciu o wypracowane przez firmy programy kształce-
nia, a szkoły pozyskały dodatkowe narzędzia i materiały dydak-
tyczne. Skoro nie mamy stosownego laboratorium czy warsztatu
we własnej szkole, a z reguły nie mamy – to jedziemy do przed-
siębiorstwa, które samo w sobie stanowi jeden wielki warsztat
i laboratorium.
Istotne było chyba, że pracodawca mógł bezpośrednio ob-
serwować przygotowanie, predyspozycje zawodowe i men-
talność potencjalnych pracowników?
To właśnie jest płaszczyzna kształcenia, o którą tak bardzo
zabiegam – szkolenie pracodawców. Oni muszą przyjąć do wia-
domości podstawową prawdę o przyszłym pracowniku: najbar-
dziej kompetentna szkoła nigdy nie przygotuje fachowca, którego
można postawić na stanowisku. To jest nierealne. Nawet prymusa
z najlepszej uczelni trzeba wprowadzić w konkretny system wyko-
nywania pracy, konkretnymi narzędziami.
Może Pani wskazać przykłady udanej współpracy szkół
i przedsiębiorstw?
Są powiaty, których rozwój
świadczy o tym, że ich
włodarze mają świetne
rozeznanie rynku pracy,
prognozują go opierając się
nie tylko na tym co będzie, ale
sami go tworzą. To np. powiaty
poznański i wrzesiński.