Nasz Region WRPO 2014+ E-MAGAZYN Fotografia to zdjęcie grupowe kilku kobiet i mężczyzn, którzy pozują na tle drewnianych domków wypoczynkowych. Przed nimi stoi pies o brązowej sierści. Zdjęcie pochodzi z archiwum Fundacji Pomocy Wzajemnej Barka.

Budowanie partnerskich relacji z podopiecznymi, to jedno z podstawowych założeń Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka (fot. archiwum Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka”).

REPORTAŻ ŚWIĄTECZNY: Nim rozwiną skrzydła

Tu bierność zmienia się w aktywność, smutek w nieśmiałą nadzieję. Nie czujesz już przejmującego strachu, mniej ciąży Ci samotność, bo odkrywasz, że masz przyjaciół. Fundacja Pomocy Wzajemnej „Barka” rzuca koło ratunkowe tym, którzy chcą zacząć od nowa. „My tu nie świadczymy usług. Życiem świadczymy” - mówią w „Barce”.

– Może to dziwnie zabrzmi, ale już w dzieciństwie chciałam pomagać bezdomnym – mówi z przekonaniem Aleksandra Bereżnicka, psycholożka, która w „Barce” pracuje od czterech lat.

Fotografia przedstawia kobietę o krótkich włosach, w okularach, która pracuje przy komputerze. Zdjęcie pochodzi z archiwum prywatnego. Pełna pasji i zaangażowania, z sercem na dłoni. – W głowie mam taki obrazek z dzieciństwa: idę z mamą za rękę, mijamy siedzącego na ulicy człowieka w obdartych spodniach, zaniedbanego. Ludzie przechodzą obojętnie. Nikt nie chce pomóc... Obiecałam sobie, że mu kiedyś pomogę. Dlatego wybrałam psychologię. Już na pierwszym roku studiów, postanowiłam działać. Zgłosiłam się do „Barki” na wolontariat – opowiada.

Od wielu lat Fundacja prowadzi Domy Wspólnotowe, dające schronienie osobom w skrajnych sytuacjach życiowych. Spotkania z ludźmi, ciężko doświadczonymi, były dla Oli ważnym doświadczeniem.

– Przez trzy miesiące dzień w dzień pracowałam z bezdomnymi. To, co mnie zaskoczyło, to podejście prowadzących „Barkę” – Tomasza i Barbary Sadowskich, polegające na budowie partnerskich relacji. Były rozmowy, wspólne spędzanie czasu, praca. Wszystko oparte na wzajemnym szacunku i zrozumieniu. Pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy i rozmawialiśmy, pani Basia okryła mnie swoim kocem. Ten gest wydał mi się tak bardzo ludzki. Pomyślałam, że skoro tacy ludzie tworzą to miejsce, to chcę tu działać. Życie jednak pisze różne scenariusze. Zaczęłam studia w Krakowie i tam właśnie szukałam pracy. W żadnej placówce jednak nie znalazłam tego co jest w „Barce”. Wróciłam więc do Poznania – wspomina.

Fotografia przedstawia grupę ludzi – mężczyzn i kobiet, siedzących przy stole w pomieszczeniu przypominającym warsztat. Widoczne są kable, regały z pojemnikami na narzędzia i części. Na stole widoczne są ciastka, kubki i napoje oraz laptop, na którym wyświetla się twarz mężczyzny. Grupa prawdopodobnie rozmawia z nim za pomocą komunikatora. Zdjęcie pochodzi z archiwum Fundacji Pomocy Wzajemnej Barka Dziś Ola pracuje w Fundacji jako specjalistka ds. reintegracji w ramach Wielkopolskiego Centrum Ekonomii Solidarnej. Zajmuje się osobami zakładającymi przedsiębiorstwa społeczne.

– To droga dla tych, którzy na wolnym rynku nie mieliby szans: osób z niepełnosprawnościami, uzależnionych od różnego rodzaju używek, długotrwale bezrobotnych, doświadczających trudności psychicznych. Nie można ich przekreślić tylko dlatego, że „powinęła im się noga” czy ze względu na ograniczenia, są mniej sprawni. To ludzie, którzy mimo trudności chcą pracować, działać, tylko potrzebują większej uwagi. Dlatego w mojej pracy, tak ważny jest czas i rozmowa. Niektórymi trzeba się zaopiekować, nim rozwiną skrzydła – opowiada. – Zamiast skazywać ich na szarą strefę czy zasiłek, dajemy im szansę na normalne życie. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie Fundusze Europejskie. Bez nich nie mieliby szans. Wielu nie zdaje sobie sprawy, jak one są ważne. Przedsiębiorstwa społeczne, które dzięki nim powstają, przyczyniają się nie tylko do rozwoju gospodarczego regionu. Dzięki nim ludzie mają alternatywę – nie są skazani na bezczynność, nie podbiją statystyk w urzędach pracy, działają. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, że miałoby ich w przyszłości nie być… – podkreśla.

Siła jest kobietą

O tym, jak pomoc „Barki” wpływa na życie ludzi świadczy historia Synthi Bobowskiej – pogodnej, energicznej 28-latki. Mimo młodego wieku, ma za sobą spory bagaż trudnych doświadczeń. Nie poddała się i zaczęła walczyć o siebie i dzieci.

Fotografia przedstawia młodą kobietę o pogodnym wyrazie twarzy, czarnych włosach i koszuli w kratę, z dwójką dzieci – po jej prawej stronie chłopczykiem, po lewej – dziewczynką. Zdjęcie pochodzi z archiwum prywatnego. – No co tu dużo mówić, byłam ofiarą przemocy domowej. Musiałam uciekać z domu. Tym bardziej, że miałam małe dzieci – moja córka miała wtedy cztery lata, a syn rok. Musiałam ich chronić. W pewnym momencie trafiłam do ośrodka pomagającego kobietom z przemocowych związków – opowiada ze spokojem. – Dziwne, że opowiadam o tym bez emocji? To już za mną. Nie chcę rozpamiętywać, ani użalać się nad sobą. Czasem po prostu życie się tak układa, że wchodzimy w relacje, z których później trudno wyjść. Mnie się na szczęście udało wyrwać. Gdy przebywałam w ośrodku i zaczęłam rozmawiać z dziewczynami, zauważyłam że instytucje, które nam pomagają często skupione są na formalnościach. Wszystko jest takie urzędowe. Brakowało nam czasem, by po prostu ktoś z nami usiadł i porozmawiał, nawet pomilczał, byleby był obok. Chciałam to zmienić – wspomina.

By pomagać innym, Synthia musiała najpierw uporządkować własne życie. Przede wszystkim znaleźć dach nad głową.

– Po wyjściu z ośrodka nie miałam gdzie się podziać. Zaczęłam walkę o mieszkanie. Była to prawdziwa przeprawa przez wiele instytucji. W końcu dostałam przydział na lokal socjalny ze wsparciem treningowym. Tak rozpoczęła się moja przygoda z „Barką” – wspomina. – To były bardzo inspirujące dwa lata. Wzięłam udział między innymi w unijnym projekcie „Most do samodzielności”, gdzie korzystałam z doradztwa zawodowego, wsparcia psychologicznego i psychoterapeutycznego. Odbyłam również kurs florystyczny, a następnie staż w jednej z poznańskich kwiaciarni. Układanie kwiatów to zresztą moje hobby – przyznaje z uśmiechem. – Najważniejsze były jednak rozmowy i ciepło, które otrzymałam od pracowników „Barki”. Oni we mnie naprawdę uwierzyli. Była to dla mnie nowość, bo w związku słyszałam tylko, że do niczego się nie nadaję, nic nie potrafię sama zrobić… A tu słyszałam, że jestem silna i mogę wszystko – mówi ze wzruszeniem.

– Fotografia przedstawia młodą kobietę o pogodnym wyrazie twarzy, czarnych włosach i koszuli w kratę, z dwójką dzieci – cała trójka siedzi przy stole w kuchni. W tle widać między innymi lodówkę z napisami i kolorowymi rysunkami. Zdjęcie pochodzi z archiwum prywatnego. Gdy stanęła na nogi, zaczęła myśleć o tym, jak pomagać kobietom, które znalazły się w podobnej sytuacji. To, że chce działać na rzecz innych było pewne. Tym bardziej, że miała wzór do naśladowania: Martynę Wojciechowską – dziennikarkę, podróżniczkę i pisarkę. W swoich programach „Kobieta na krańcu świata” opowiada historie dziewczyn, które walczą z przeciwnościami losu.

– Martyna to niesamowita, niezwykle pozytywna dziewczyna, która tworzy dobro i pokazuje siłę kobiet. Tak, bo siła jest kobietą! – mówi stanowczo. – Nie może być inaczej, skoro wiele z nas staje czasem na rzęsach, by zapewnić swoim dzieciom jak najlepszą opiekę. Martyna, na cześć której zresztą nazwałam moją córkę, działa globalnie, ja pomyślałam, że chcę działać lokalnie – pomóc kobietom, które są wokół mnie. Martyna prowadzi Fundację UNAWEZA, co w tłumaczeniu z języka tanzańskiego znaczy „możesz”. Dla mnie to słowo klucz, które znaczy wiele: „możesz zmienić wszystko”, „możesz być kim chcesz”, „możesz działać”. Dlatego postanowiłam przy pomocy Ośrodka Wsparcia Ekonomii Społecznej, prowadzonego przez „Barkę”, założyć fundację, która wspierałaby kobiety doświadczające przemocy.

Fundacja „Możesz” jest w trakcie rejestracji. Jej organizacja ma pomóc kobietom wyjść z opresji.

– Chcę im pokazać krok po kroku, co należy zrobić, by przestać być ofiarą, wskazać im gdzie szukać pomocy, jak załatwić mieszkanie, jak pomóc dzieciom. Planuję też organizować grupy wsparcia, warsztaty. Jednak najważniejsze to być z nimi, pokazać, że nie są same i że wszystko mogą – podkreśla.

Rozświetlić życie

Wśród wielu ważnych osób w życiu Synthi, ważną rolę odegrała Żaneta Przepiera, z wykształcenia antropolożka, z powołania aktywistka lokalna i społeczna. Ideą pomagania innym przesiąknęła już w harcerstwie.

Fotografia przedstawia kobietę o prostych blond włosach, w okularach i zielonym swetrze, która w skupieniu pracuje przy komputerze. Zdjęcie pochodzi z archiwum prywatnego. – Pochodzę z Mosiny - niewielkiej miejscowości pod Poznaniem. Gdy byłam nastolatką niewiele było tam do robienia. Mogłam wybrać: kółko teatralne lub harcerstwo. Wybrałam pomaganie – wspomina. – W czasach licealnych włączałam się w akcje organizowania świątecznych poczęstunków dla bezdomnych. A do „Barki” pierwszy raz trafiłam jeszcze na studiach, gdy na zajęcia zdecydowałam przygotować film o sprzedawcach gazet ulicznych – bezdomnych i bezrobotnych, którzy w ten sposób zarabiają na chleb. Parę lat później, na poznańskich Jeżycach zaczęłam walczyć o możliwość powołania w dzielnicy alternatywnego domu kultury. To było dekadę temu i wtedy inicjatywy oddolne nie byłyby jeszcze w cenie. Na spotkaniu Rady Osiedla spotkałam Basię Sadowską, która walczyła z kolei o powstanie Centrum Integracji Społecznej. Połączyłyśmy swoje siły, a później Basia zaproponowała mi pracę – opowiada.

Fotografia przedstawia kobietę o krótkich blond włosach, w okularach i zielonym swetrze, która rozmawia na świeżym powietrzu ze starszym mężczyzną o siwych włosach, w wełnianym swetrze. Oboje są w maseczkach. Zdjęcie pochodzi z archiwum prywatnego. Dziś Żaneta przygotowuje się do bycia terapeutą. Jest też opiekunem uczestnika unijnego projektu „Trampolina do aktywnego życia”.

– Pomagamy tym, którzy wypadli z rynku. Uczestnicy spotykają się z psychologiem i psychoterapeutą, doradcą zawodowym, działają też grupy samopomocowe. Pandemia ujawniła wiele niepokojących sytuacji. Sprawiła, że ci, którzy mieli ciężko, mają jeszcze gorzej... Nie wiedzą, gdzie udać się po pomoc. Zamknięte instytucje, ograniczona możliwość kontaktu to dla części przeszkoda, nie do pokonania.

Dlatego staramy się, by drzwi „Barki” były cały czas otwarte. Nasz projekt to również szkolenia zawodowe i płatne staże. Dla wielu to nowy, udany początek. Nic tak nie cieszy, jak fakt, że możemy komuś pomóc i to w tej pracy jest najcenniejsze.

Fundacja Pomocy Wzajemnej Barka realizuje od od września 2018 r. przy wsparciu WRPO 2014+ projekt „OWES – Wielkopolskie Centrum Ekonomii Solidarnej”, zapewniając nowym i istniejącym przedsiębiorstwom społecznym dotacje na tworzenie miejsc pracy. Dodatkowo prowadzone są dla podmiotów ekonomii społecznej usługi doradcze i szkoleniowe. Koszt przedsięwzięcia to ponad 18 mln zł, z czego unijne dofinansowanie to ok. 17,6 mln zł. W lipcu 2020 r. Fundacja rozpoczęła również realizację projektu „Trampolina do aktywnego życia”, współfinansowanego ze środków WRPO 2014+. Przedsięwzięcie adresowane jest m.in. do długotrwale bezrobotnych, biernych zawodowo, osób z niepełnosprawnościami, uzależnionych, korzystających ze wsparcia Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Nabór wciąż trwa. Koszt przedsięwzięcia to ponad 983 tys. zł, z czego unijne dofinansowanie to ok. 835 tys. zł.

Łukasz Karkoszka

Promujemy naszych beneficjentów zmieniamywielkopolskie@umww.pl
Zestaw logotypów: Program Regionalny, Rzeczpospolita Polska, Samorząd Województwa i Unia Europejska